W ramach tygodnia ziemniaczanego usmażyłam dzisiaj pyszne kotleciki z gotowanych ziemniaków. Bardzo dawno ich nie robiłam, rok albo dłużej... Miło było je sobie przypomnieć. Właściwie, to nic innego jak odsmażone ziemniaki - ktoś by mógł powiedzieć. Zgadza się, ale dzięki sporej dawce zrumienionej na maśle cebulki mają wspaniały smak i zapach, a przez obtoczenie ich w bułce tartej są przyjemnie chrupiące. W mojej rodzinie podaje się je obowiązkowo z sosem pieczarkowym, ale pasuje również sos pomidorowy.
Gdy tak dumałam i wertowałam moje zapiski kuchenne, przy jednym z kolorowych zdjęć zauważyłam swoim własnym charakterem pisma dopisek "PYSZNE!". Przepis na tą pyszną rzecz pochodzi z gazetki reklamowej brytyjskiego supermarketu Somerfield sprzed dziesięciu lat. Kiedyś już to robiłam - stąd dopisek.
Koperek rośnie jak szalony w ogródku mojej teściowej. Jeszcze trochę a z łodyg będę mogła zrobić płotek "bambusowo-koperkowy". Że też moje kaktusy nie rosną tak szybko.
Moim zdaniem, najlepsze szaszłyki to są te z grilla, pieczone na prawdziwym ogniu, owiane delikatnym dymem. Niestety zimą trzeba obejść się bez takich przyjemności, ale szaszłyki można z powodzeniem zrobić w piekarniku. Nie są aż tak aromatyczne, ale jest to jakaś odmiana dla nudnych sznycli czy kotletów.
Zagadka oczywiście banalna, bo z czegóżby, jak nie z "Kuchni włoskiej". To już kolejny przepis z tej książki i wszystkie jak na razie wychodzą super. Nazwę tej potrawy można by przetłumaczyć jako "spaghetti dziewczyny lekkich obyczajów", ale dlaczego się to tak nazywa, nie mam pojęcia.
Niektórzy dziś odsypiają nocne szaleństwa, a inni pieką bułki dla rodziny :)A tak poważnie, to odstraszyła nas wczoraj kilometrowa kolejka w piekarni i zamiast stać w kolejce po pieczywo, upiekłam bułki sama.
Mój mąż śmieje się ze mnie, że im dziwniejszy przepis, tym bardziej jest prawdopodobne, że mnie zainteresuje. Coś w tym jest... Już sama nazwa "lambada" brzmi interesująco :)
Prawdziwe curry, takie jak w prawdziwej hinduskiej restauracji, można zrobić tylko z pasty curry, która smakuje zupełnie inaczej niż przyprawa w torebkach.
Kuskus zalać wodą - wg. instrukcji na opakowaniu. Odsączony i zimny przełożyć do miski. Dodać drobno posiekane liście pietruszki i wymieszać. Polać całość obficie oliwa - nie aż tak by wszystko pływało w oliwie, ale powinno być jej sporo. Dodać pokrojonego w drobna kostkę pomidora - bez gniazd nasiennych i małą posiekaną cebulę.
Olej rozgrzać na głębokiej patelni albo w rondelku. Poddusić na nim cebulkę i marchewkę - wsypać przepłukany ryż i zalać bulionem. Gotować na małym ogniu jakieś 10 minut. Dorzucić cukinie, zamieszać i ewentualnie dolać wody.