W głowie pachnie mi świętami, więc na blogu nie może być inaczej. Zauważyliście już zmianę w wystroju, pojawiły się pierniczki w nagłówku bloga. Takie cudne pierniczki zrobiła dla mnie Czarodziejka Irytek, za co ślicznie dziękuję :)
Z okazji weekendu pod znakiem Coca Coli, który zaproponowała Myszka upiekłam fantastyczne muffiny z karmelową nutką na podstawie przepisu Agatek na ciasto czekoladowe z colą. Muffiny były przepyszne, czekoladowe, miękkie, wilgotne, po prostu super! Według mnie smak coli jest delikatnie wyczuwalny, a karmel dodaje cudownego zapachu i smaku.
Ciasto tak pyszne,że zostało tylko zdjęcie:) Jest efektowne a jednocześnie nie wymaga wiele pracy. Polecam bardzo! Jest zgubne , jeśli ktoś tak jak ja odchudza się:) W głowie aż przewraca mi się, od nadliczbowych kcalorii.
Krem ten lubię podawać z owocami. Doskonale pasują do tego owoce miękkie jak nektarynki, truskawki, brzoskwinie. We włoskiej restauracji podawali go często z suszonymi figami namoczonymi w winie Porto - super. Ale też z truskawkami całkiem nieźle gościom smakowało.
Żółtka ubić z solą i 4 łyżkami cukru pudru na puszystą masę. Pół szklanki jogurtu podgrzać i wymieszać z żelatyną. Odstawić do wystudzenia.Wszystkie składniki połączyć i dobrze wymieszać. Wsadzić do lodówki na 25 minut.
Ciasto cytrynowe zrobiłam na urodziny, wszyscy byli nim zachwyceni! :) Ma cudowny, cytrynowy smak, piękny zapach, jest mokre i bardzo smaczne. Według mnie i mojego Ukochanego - rewelacja! :) Polecam wszystkim, jest przepyszne! Dziękuję Batumi :)))
Kilka dni temu odkurzyłam ten przepis zdobyty ukradkiem od znajomych z Gdańska. Któż to wie skąd on tam przywędrował, można by domniemywać nawet, że ma on kanadyjskie korzenie i nie zdziwiłoby mnie to wcale. Powiem szczerze, że nic w nim nigdy nie zmieniałam, nie ulepszałam z obawy przed utratą którejś nuty smakowej i zmarnowaniu 30 minut pracy i godziny tęsknoty za przyjemnością.
Kremówka to dwa kruche cienkie placuszki przełożone słodkim budyniowym kremem. Smaczne, rozpływające się w ustach. Przepis znalazłam u Evenki, a ponieważ troszeczkę trzeba odpocząć od serniczków to uznałam, że czas na smakowitego przekładańca. Kremówka jest słodka, ale nie za słodka. Całą słodycz daje środek, ponieważ placki nie zawierają cukru. Serdecznie polecam! :)
Podniebienie jest szczęśliwe kiedy ich smakuje. Nie dość, że czekoladowe to zawierają niespodziankę - wnętrze z nutelli. Pożywne, energetyczne, pachnące i tak bardzo smaczne. Dla małego i dużego łasucha, bo choć Duży Łasuch zapowiadał, że muffin ma dosyć to te zjadał z wielką przyjemnością. A chyba o to chodzi ! :)
Rozpoczynamy kolejną zabawę blogową pt "Bananowa Kuchnia", zaproponowaną przez Myszkę. Upiekłam więc w końcu ciasto bananowe, zwane bananowcem, na które przepis dostałam od niebieskookiej Paulity i jej właśnie ten wpis i to ciasto dedykuję.
zy ja coś mówiłam o tym, że do świąt nie będę niczego piekła? No, chyba nie mówiłam, co Siostra? ;) Kupiłam dziś banany, bo sobie przypomniałam o pewnym przepisie na muffiny, który znalazłam u Dorotki. Przepis był na trochę inne babeczki, ja go zmodyfikowałam, ale wyszły niesamowicie pyszne! Nie spodziewałam się takiego efektu.
Trochę pokręciłam przepis - nie byłam pewna , co oznacza "self-rising flour" i dałam zwykłą mąkę . Później doczytałam, że to mąka z dodatkiem proszku do pieczenia :( Na szczęście mufinki wyrosły na samej sodzie, chociaż na proszku byłyby pewnie lżejsze i bardziej puszyste .
Krem ten powstał z okazji zdarzenia blogowego organizowanego przez Tatter – Cytrusowej Chwilki. Inspiracją był klasyczny włoski deser tiramisu, – który miałam okazję przygotowywać kilka dni temu (przepis za kilka dni wklepie).
Ciasto podzielić na 2 części, rozwałkować na grubość 0,5 cm, posmarować masą orzechową. Zrolować i odstawić na pół godziny. Posmarować jajkiem na wierzchu i piec w średnio nagrzanym piekarniku ok. 45 minut.
Wczoraj odwiedziła nas moja ukochana kuzynka, a ja postanowiłam zrobić jej słodką niespodziankę. Długo rozmawialiśmy. Wspomnienia z dzieciństwa zawsze krążą wokół ogrodu naszej Babci. Ten ogród zawsze pełen był owoców, znajdował się tam hamak, z którego można było patrzeć na góry. Nasza kochana Babcia każdego dnia wieczorem obierała nam jabłka.
Zbieram się i zbieram do napisania notki. I nie piszę a czemu? Bo mam ich za dużo w głowie i nie wiem, od której zacząć. Ostatecznie postanowiłam przedstawić dziś coś na słodko i na szybko. Coś, co z chęcią bym zjadła w tej chwili niestety po tym cudownym deserze pozostało tylko wspomnienie.