Kremowy deser z owocami
To jest bardzo prosty i zarazem bardzo wykwintny deser typu custard lub jak kto woli zabaglione, którego nauczyłam się robić jak pracowałam we włoskiej restauracji w Stanach. Restauracja w owym czasie starała się pozyskać czwartą gwiazdkę, toteż zatrudniła nowego szefa kuchni, który wprowadził ten deser do menu. Amerykanie się nim zajadali, stał się jednym z ulubionych i kosztował wtedy pamiętam $6 za porcję. Dość kosztownie, a tak śmiesznie łatwo można go samemu zrobić, przy bardzo niskim nakładzie budżetu domowego. Popisowy deser na spodziewaną wizytę kilku znajomych.
Krem ten lubię podawać z owocami. Doskonale pasują do tego owoce miękkie jak nektarynki, truskawki, brzoskwinie. We włoskiej restauracji podawali go często z suszonymi figami namoczonymi w winie Porto - super. Ale też z truskawkami całkiem nieźle gościom smakowało.
Na 3 - 4 osoby:
- 3 żółtka (białka można zamrozić i wykorzystać później na np. bezy)
- 1,5 łyżki cukru (ja biorę brązowy, ale w oryginalnym przepisie jest biały)
- około 50 ml ulubionego alkoholu
(może to być likier o dowolnym smaku: np. amaretto lub kawowy, wódka, wino - oryginalnie jest mowa o Porto - lub whisky)
- około 200 ml śmietany kremówki
(śmietana kremówka nie stanowi tutaj istotnego składnika, bo krem będzie dobry i bez niej ale skoro ma to być deser popisowy, warto dodać mu puszystości)
Jak już wspomniałam, deser ten powinno podawać się z owocami, których cierpki smak zrównoważy słodkość masy kremowej. Ja użyłam w tym wypadku nektarynek. Kroję na małe części 2 nektarynki i polewam je tym samym likierem, który używam do kremu. Odkładam żeby wchłonęły alkohol.
Jeśli chodzi o walkę ze szczupłą sylwetką, to muszę przyznać, że to jest dobry deser jedynie wtedy, kiedy chcemy odetchnąć od sałatek, wyrzeczeń lub kiedy musimy odetchnąć bo przychodzą do nas goście i nie możemy uciec od jedzenia, bo przecież nie będziemy patrzeć jak inni się objadają. Pamiętajmy tylko o zasadzie, żeby nie jeść takich deserów po 17.00 a wszystko będzie grało.
Krem ten lubię podawać z owocami. Doskonale pasują do tego owoce miękkie jak nektarynki, truskawki, brzoskwinie. We włoskiej restauracji podawali go często z suszonymi figami namoczonymi w winie Porto - super. Ale też z truskawkami całkiem nieźle gościom smakowało.
Na 3 - 4 osoby:
- 3 żółtka (białka można zamrozić i wykorzystać później na np. bezy)
- 1,5 łyżki cukru (ja biorę brązowy, ale w oryginalnym przepisie jest biały)
- około 50 ml ulubionego alkoholu
(może to być likier o dowolnym smaku: np. amaretto lub kawowy, wódka, wino - oryginalnie jest mowa o Porto - lub whisky)
- około 200 ml śmietany kremówki
(śmietana kremówka nie stanowi tutaj istotnego składnika, bo krem będzie dobry i bez niej ale skoro ma to być deser popisowy, warto dodać mu puszystości)
Jak już wspomniałam, deser ten powinno podawać się z owocami, których cierpki smak zrównoważy słodkość masy kremowej. Ja użyłam w tym wypadku nektarynek. Kroję na małe części 2 nektarynki i polewam je tym samym likierem, który używam do kremu. Odkładam żeby wchłonęły alkohol.
- Na garnku z gotującą się wodą ustawiam miskę z żółtkami, cukrem i alkoholem i mieszam trzepaczką do momentu aż masa zgęstnieje i stanie się puszysta. Trwa to około 5 minut, więc ręka może się nieco zmęczyć. Warto więc na początku mieszać powoli, oszczędzając siły na sam koniec, kiedy to masa zaczyna gęstnieć.
- Można by było w tym miejscu zakończyć przygotowywanie deseru i masą polać owoce, jednak ja ubijam jeszcze 200 ml śmietany kremówki (wysokoprocentowej) i dodaję do masy i dopiero polewam owoce. Pamiętam, że we włoskiej restauracji nie dodawaliśmy już śmietany.
Jeśli chodzi o walkę ze szczupłą sylwetką, to muszę przyznać, że to jest dobry deser jedynie wtedy, kiedy chcemy odetchnąć od sałatek, wyrzeczeń lub kiedy musimy odetchnąć bo przychodzą do nas goście i nie możemy uciec od jedzenia, bo przecież nie będziemy patrzeć jak inni się objadają. Pamiętajmy tylko o zasadzie, żeby nie jeść takich deserów po 17.00 a wszystko będzie grało.