Któż nie zna bloku... U mnie żadne święta nie mogą się obejść bez tej słodyczy - zawsze najszybciej znika z talerza. Poza tym , chyba nie ma potrzeby dodawać już nic więcej , oprócz zdjęcia i przepisu oczywiście ;-)
Jako, że zbliża się Halloween, odsądzane od czci i wiary ale chętnie jednak obchodzone, postanowiłam i ja dorzucić ciastka do tego "pogańskiego bezeceństwa". Przepis na ciastka znalazłam tu, a tu jest więcej przepisów ale bez zdjęć.
Kasiaaaa24 narobiła mi smaku prezentując na swoim blogu blok czekoladowy . Strasznie dawno robiłam ten deser , a raczej ten słodycz , jak mówi moje dziecko ;) Z przyjemnością przypomniałam sobie , jak smakuje :) Wrzuciłam trochę inne dodatki niż podała w przepisie Kasiaaaa - blok wyszedł pyszny !
Pierwszy raz jadłam panna cottę, jeden ze sztandarowych włoskich deserów. Smakowała mi, choć nie powaliła na kolana. Chyba nie przepadam jednak za żelatyną w deserach... W dalszym ciągu numerem jeden pozostaje dla mnie tiramisu. W przepisie praktycznie nic nie zmieniałam, tylko zamiast bezów dałam pokruszone ciasta amaretti morbidi, w których się ostatnio zakochałam.
Często robię desery więc wypada, żeby w Święta był on wyjątkowy a jednocześnie nawiązywał do smaków bożonarodzeniowych. Dlatego postanowiłam zrobić mus piernikowy, na który przepis znalazłam w grudniowym numerze Mojego Gotowania. Trochę się obawiałam łączenia miodu z serkiem mascarpone ale okazało się, że całkiem niepotrzebnie. Deser jest znakomitym dopełnieniem świątecznego obiadu.
Jak dobrze jest mieć zapas mrożonych owoców w lodówce. Do tego deseru z mascarpone można użyć jagód, truskawek a ja wykorzystałam maliny. Słodki serek przełamany kwaskowatym musem z malin smakuje wspaniale i przywodzi na myśl piękny letni, dzień.
Pyszna śmietankowa galaretka o waniliowym aromacie, polana truskawkowym musem to po prostu niebo w gębie ! Jedząc ten deser czułam się przez chwilę tak , jakby już nadeszło lato :)
Jako miłośniczka serka mascarpone musiałam zachwycić się kiedy zobaczyłam ten przepis w Kuchni. A dzisiaj zachwyciłam się jeszcze bardziej, kiedy go przygotowałam. To prawda, że jest to bomba kaloryczna ale raz na jakiś czas można sobie pozwolić.
Ten deser to połączenie budyniu i kisielu, ułożonych naprzemiennie warstwami, które różnią się nie tylko kolorem, ale i smakiem. Jedna warstwa jest słodka, a druga kwaśna. Wzajemnie dobrze się uzupełniają.
Nie wiem skąd pochodzi nazwa tego deseru i co ma wspólnego z czaplą ale pewne jest to że jest ona niezwykle atrakcyjna pod względem wizualnym. W smaku przypomina mi trochę pannakottę z galaretkami.
Smak tych cukierków bardzo mi posmakował więc postanowiłam zrobić coś na orzeźwienie - choć lato w tym roku nie dopisuje, ale lody mogę jeść i latem, i zimą :-) A Wy lubicie lody?