Ostatnio sporo czasu spędziłam na czytaniu, przyjmowaniu gości i gotowaniu. Oczywiście czasu tak zwanego „wolnego”. Czy też „popracowego” jak mawia mój szef. A co czytam? Książki kucharskie. Tak wiem, myślicie że mam nie po kolei w głowie. Dla mnie każdy przepis to podróż w nieznaną krainę, odkrywanie nowych i starych „lądów” a raczej smaków.
Mięso umyć, wytrzeć papierowym ręcznikiem. Natrzeć przyprawami i startym czosnkiem. Włożyć do lodówki na 1 godzinę. Brytfannę wysmarować oliwą, ułożyć polędwiczki. Piec w temp. 180 st. przez około 30 minut, sprawdzając wykałaczką czy mięso nie jest w środku krwiste.
Na obiad natomiast królują pierogi. W dziedzinie pierogów, w mojej rodzinie istnieją rozbieżne gusty. Ja najbardziej lubię pierogi z kapustą i grzybami, mój mąż preferuje pierogi ruskie z miętą, a dzieci nie chcą jeść innych pierogów niż z mięsnym nadzieniem. Oto mój przepis na pierogi z mięsem - przepraszam za jakość zdjęcia, ale wciąż mam aparat w naprawie (mógłby wreszcie wrócić!).
Dziś w moim domu panuje szaleństwo pierogowe. Razem z moją mamą ulepiłyśmy prawie 300 pierogów o różnych smakach. Nie zjadamy oczywiście wszystkiego na raz, większość z tych pierogów zamroziłam sobie i będą nieocenioną pomocą w dniach, kiedy nie ma czasu długo siedzieć w kuchni.
Wczoraj wieczorem zastanawiałam się co by tu upiec na sobotę. Wzięłam mój kilkunastoletni notes z przepisami i zaczęłam przeglądać, ale jakoś nic mi nie pasowało. Ale przynajmniej to wertowanie pozwoliło mi trochę sprecyzować plany. Chciałam, żeby to były babeczki z kremem. Ale nie wiedziałam jakie. Może orzechowe z czekoladowym? Albo waniliowe z kokosowym?
Mięso z rosołu wyjąć i oczyścić z kostek, chrząstek i błon. Ostudzić i zmielić z marchewką. Dodać soli i pieprzu do smaku, wymieszać i dodać kilka łyżek rosołu do mięsa, tak by nie było suche i wiórowate. Nie wolno też przesadzić, by się nie rozpływało. Odstawić pod przykryciem.
Na dworze zimno, sypie śnieg i hula wiatr. Gosposia raz po raz spogląda w okno i kręci głową. Cieszy się, że zakupy zrobione i nigdzie nie trzeba wychodzić. Ogrzewa ręce nad kuchnią węglową.
To ciasto , jedno z kilku zresztą , które wpadło mi w oko na blogu "Palachinka". Można je tam znaleźć jako "Ciasto mleczne" (Milk cake) , ale ja pozwoliłam sobie zmienić trochę tytuł , bo już kiedyś podawałam przepis na ciasto o takiej nazwie , tylko zupełnie inne - proste , ucierane , babkowe , choć też smaczne.
Przepis pojawiał się na wielu blogach w różnych wersjach.Wszyscy podają jako źródło Wielkie Żarcie.Ja też skorzystałam z tego przepisu, dodałam tylko marchewkę i pędy bambusa.Sos wyszedł pyszny - pikantny, trochę słodki, trochę kwaśny ...