Młody szpinak, świeży, zieloniutki, po prostu kusił. A ile można jeść cannelloni ze szpinakiem, lazanię ze szpinakiem, muszle ze szpinakiem... tym razem zupa szpinakowa.
Spotkać go można chyba w każdej restauracji żydowskiej. To jedna z bardziej znanych potraw żydowskich obok cymesu, kugla, czulentu czy faszerowanej ryby. W poprzednim swoim poście wspominałam, że wszystkim żydowskim świętom i uroczystościom przypisane są różne potrawy.
Dziś duuża porcja makaronowego dania w postaci lasagni - wielkie naczynie z obiadem na dwa dni dla mojej rodzinki - ja muszę się poratować czymś innym... Jutro, albo może jeszcze dziś wieczorkiem wrzucę mój obiadek - szpinak zapiekany z jajem.
Istnieje mnóstwo różnych przepisów na cymes, ale zawsze będzie to danie słodkie, najczęściej w czerwonym lub pomarańczowym kolorze. Może przybierać formę deseru, przystawki, ale równie dobrze może stać się daniem głównym. Wszystko zależy od receptury. W Tykocinie, w żydowskiej restauracji Tejsza, jadłam bardzo popularny cymes, ze słodkiej marchewki. Zupełnie inny, niż ten który dzisiaj przygotowałam. Cymes najczęściej podawany jest w radosne święta. :-)
Moja sałatka imieninowa. Zrobiłam z tego co było w domu, bo ogólnie imieniny raczej sporadycznie są przeze mnie obchodzone, bo trzy dni później mam urodziny, więc zawsze "świętowane" są łącznie.
Choć staram się czytać sporo książek (z naciskiem na „staram” ;)), jak na złość są to książki, w których bohaterowie chyba w ogóle nic nie jedzą i odżywiają się energią słoneczną. W końcu sięgnęłam po książki z dzieciństwa, w tym jedną z moich ulubionych: „Dzieci z Bullerbyn”.
Wiosna w pełni, świeżych cudności na targu mnóstwo, trzeba korzystać. Nakupiłam w sobotę rabarbaru, młodej kapustki, aromatycznego koperku, chrupiące rzodkiewki, młodziutkie pomidorki i wiele innych pyszności, a teraz wszystko po trochu przerabiam.
Po barowej pogodzie przyszło lato, znienacka, dziś. Tu gdzie mieszkam, wokół, na każdej ulicy, kwitną bzy. Świat pachnie. Doskonała aura do szaleństw. Postanowiłam zaeksperymentować i kupiłam karczochy, a nigdy przenigdy ich wcześniej nie próbowałam. Wyjątek - marynowane. No i zrobiłam pierwsze danie. Mam zastrzeżenie. Przepis jest świetny, natomiast jakość karczochów taka bardzo sobie. Po oderwaniu jednak pojedynczych listków i zjedzeniu ich nasady, środek karczocha wynagrodził wszelkie trudy i nie rozczarował. Bombowy!
Fajnie tak, gdy tydzień roboczy jest taki krótki i zanim się obejrzymy już piątek i perspektywa wolnego rodzinnego weekendu. Michał dzisiaj wracał później, akurat na obiadek który obmyślałam w ciągu dnia. Dawno nie było nic ze szpinakiem, a że kupiłam świeżutki zieloniutki i aromatyczny to postanowiłam go wykorzystać zanim podwiędnie. Tak powstały dzisiejsze gniazdka z dwoma rodzajami farszu.
Któregoś tam lata hen, siedziałam w ogrodzie u cioci. Obok mnie moje małe dzieci, we mnie zmęczenie, wokół kwiaty, drzewa, między nimi koty, przede mną staw, na kolanach książki. Jedna z nich, kulinarna. Przepisy z Włoch. Po raz pierwszy czytałam o smakach, które teraz są czymś oczywistym, oswojonym.
Hummus robi sie raptem 5 minut i wszyscy za nim przepadamy. Smarujemy nim pieczywo - idealnie byloby podac hummus z chlebkami pita, ale wiadomo ze nie zawsze sa pod reka. Dlatego na codzien polecam razowy lub biały chleb, ewentualnie grzanki.