Karczochy faszerowane
Po barowej pogodzie przyszło lato, znienacka, dziś. Tu gdzie mieszkam, wokół, na każdej ulicy, kwitną bzy. Świat pachnie. Doskonała aura do szaleństw. Postanowiłam zaeksperymentować i kupiłam karczochy, a nigdy przenigdy ich wcześniej nie próbowałam. Wyjątek - marynowane. No i zrobiłam pierwsze danie. Mam zastrzeżenie. Przepis jest świetny, natomiast jakość karczochów taka bardzo sobie. Po oderwaniu jednak pojedynczych listków i zjedzeniu ich nasady, środek karczocha wynagrodził wszelkie trudy i nie rozczarował. Bombowy!
Karczochy, to afrodyzjaki. Sam sposób ich jedzenia jest niesamowity. Należy zapomnieć o widelcu i nożu i jeść tę roślinę palcami, odrywając listek po listku, delikatne nasady listków maczając w sosie i ściągając miąższ zębami. Na samym końcu dochodzimy do dna rośliny, a to już prawdziwy rarytas. Je należy zjeść przy pomocy widelca.
Starożytni Rzymianie nazywali karczochy cynara, na pamiątkę dziewczyny, którą według dawnej legendy zamieniono w tę właśnie roślinę.
W XIX wieku sławny Angelo Valiani zasłynął z przyrządzania tego warzywa. Najpiękniejsze egzemplarze ze swoich pól przygotowywał w marynacie. Najpierw z karczochów pozbywał się "siana". Następnie karczochy gotował w osolonym wrzątku z dodatkiem sody, soli i octu. Ugotowane osuszał i dodając liście laurowe, ziarna pieprzu chował je do szklanych słoi i zalewał oliwą. Smakołyk ten przynióśł mu sławę i bogactwo. Kiedy Valianiemu urodził się syn, to nadał mu imię Carciofino, na cześć rośliny, której tyle zawdzięczał.
Nadziewane karczochy
kilka karczochów, które pownny być świeże (gdy chcemy je przechować, to postępujemy podobnie jak ze szparagami - zawijamy w wilgotną ściereczkę i trzymamy w lodówce maksymalnie przez trzy dni), nie udało mi się takich kupić, moje miały za dużo zdrewniałych liści
sok z cytryny
ząbki czosnku
pęczek natki pietruszki
sporo świeżego tymianku
bułka tarta
sól
pieprz
oliwa
mąka do obtoczenia
olej
3 laurowe liście
Karczochy obrałam z zewnętrznych liści. Powinnam się pozbyć wszystkich zdrewniałych liści. W przypadku tych, które dostałam, zostałby sam goły środek. ;-)
Odcięłam łodygi. Kwiatem uderzyłam kilka razy o blat, by rozluźnić liście. Warzywa włożyłam do miski z wodą i sokiem cytryny. Powinny w niej poleżec przez ok. 10 minut.
W tym czasie posiekane zioła i czosnek wymieszałam z bułką tartą, solą i pieprzem. Skropiłam oliwą i nadzienie włożyłam do środka karczochów. Obtoczyłam je w mące i przesmażyłam na rozgrzanym oleju układajac farszem do dołu. Gdy nadzienie nabrało złotego koloru obróciłam je, zalałam wrzątkiem. Wodę posoliłam i wrzuciłam do niej laurowe liście. Gotowałam przez ok. 40 minut.
Podałam ciepłe. Trzeba im było powyrywać jeszcze trochę liści zanim ukazały się te z miękką nasadą. Pewnie popełniłam błąd zostawiając im tak wiele listowia. ;-) No, pierwsze koty za płoty.
Warto wiedzieć, że karczochy zawierają w sobie dużo błonnika i soli mineralnych, pobudzają trawienie i podobno wzmacniają watrobę. Oczyszczają organizm i obniżają poziom cholersterolu.
* źródło - "Culinaria Italia" wyd. Konemann