Ja robiłam porcję dla jednej osoby, wiec miseczkę przykryłam talerzykiem, odwróciłam i miałam takie oto coś jak na zdjęciu.Pyszna sałatka, która wystarcza za cały obiad.Smacznego!
Dla mnie to klasyczna jesienna potrawa. Zawsze mam ochotę na leczo, kiedy na straganach pełno jest kolorowej papryki i wreszcie jest ona niedroga. Istnieją różne wariacje tej potrawy - ja lubię, kiedy jest kolorowa i zawiera coś jeszcze poza papryką.
Wykorzystałam zamrożone ciasto francuskie , które zrobiłam kiedyś według tego przepisu , na nadzienie zużyłam resztki białego sera ,a całość posypałam cukrem waniliowym domowej roboty.Tak oto w bardzo szybki i prosty sposób powstały smaczne ciasteczka , w dodatku bez specjalnej receptury :-)
Ciąg dalszy karnawałowych specjałów , czyli faworki , czy też jak ktoś woli - chrust. W sumie do tego przepisu bardziej pasuje ta druga nazwa , bo to , co z niego wychodzi , jest bardzo lekkie i chrupiące. Faworki natomiast kojarzą mi się bardziej z grubszymi i raczej miękkimi ciasteczkami , takimi , którymi można się najeść (moja mama zawsze takie robiła , więc zapewne stąd mi się to wzięło) ;-)
Jak karnawał to karnawał... ;-) Sądząc po nazwie to właśnie te róże powinny być najpopularniejsze o tej porze roku. Muszę jednak przyznać , że zrobiłam je pierwszy raz w życiu , przy okazji smażenia faworków (robi się je z tego samego ciasta). Może nie wyszły zbyt okazale , ale , jak to się mówi - "pierwsze koty za płoty" ;-)
Pieczarki faszerowane to jedna z takich potraw, których używam do "oczyszczania" lodówki z zalegających produktów, bo wykonując farsz, można puścić wodze fantazji i skomponować dowolny zestaw. Mój dzisiejszy był i tak w miarę przeciętny.
Bułki piekłam z myślą o śniadaniu. Czy doczekały następnego dnia? Mati pożerał gorące, mąż na diecie...... męczył się strasznie :))))) Jednak się złamał. Papryka wyżerała środek z jagodami. A ja? Prosiłam, żeby zostawić chociaż trzy bułki do sfotografowania.
Czas przedświątecznej krzątaniny już za nami , a zatem można zabrać się za wstawienie kilku przepisów.W tym roku złamałam swoją żelazną zasadę , według której na święta korzystam tylko ze sprawdzonych receptur i wyszystkie ciasta upiekłam bez wcześniejszego wypróbowania.
Po zmianie czasu z zimowego na letni ciężko mi się przystosować. Niby to tylko godzina, ale zawsze wytrąca mnie z równowagi. Żeby więc skutecznie się obudzić, przyrządziłam sobie moje ulubione latte macchiato. Długo eksperymentowałam, żeby wreszcie wychodziło tak, jak we włoskich kawiarenkach - a przynajmniej podobnie.
Z prawdziwym chlebem ma to niewiele wspólnego , ale nie chcę znowu czepiać się nazwy ;-) W smaku przypomina delikatną chałkę z lekką , owocową nutką (swoją drogą kiedyś już piekłam prawdziwą chałkę jogurtową i również polecam).