Łączymy stopniowo maślankę, dosypujemy mąkę. Możemy spokojnie mieszać drewnianą łyżką. Zostawiamy na taki czas aby przygotować foremkę o rozmiarach 36x12, czyli smarujemy tłuszczem wysypujemy ziarnem albo mąką, czym kto woli.
Moją truskawkową zabawę zaczęłam miesiąc temu banalnym przepisem na sos truskawkowy, dlatego też równie banalnym przepisem ją zakończę. Bo cóż może być prostszego niż truskawkowy koktajl? Zimne mleko, pięknie pachnące i smaczne truskawki, troszkę cukru i gotowe. Uwielbiam takie koktajle, mimo że nie lubię mleka ;)
Kaszanka jest pyszna sama w sobie, a z dodatkiem jabłka i świeżego majeranku - super :)Bierzemy kawałek kaszanki i kawałek folii aluminiowe, w folię zawijamu kaszankę, kawałeczek jabłka i gałazkę majeranku i juz :))
Miałam chęć zamieszać...zaszaleć... Zrobić brownies z ... truskawkami. A tak! A co? Da się ? Oczywiście, że się da! Miałam przepis na brownies z malinami, więc wystarczyło zmienić owoce i już. Pyyyycha! To dopiero jest wspaniałe! Uwielbiamy brownies ! Nie stoi u nas dłużej niż jeden dzień, nie ma na to szans, zostaje zjedzone migiem. Wspaniale mokre, ciężkie, zakalcowe, seksownie czekoladowe... brownies.
Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że jest to pierwszy przepis na tym blogu na deser mrożony. Może kiedyś sprawię sobie maszynkę do lodów , to wtedy będzie ich więcej ;-) A wracając do przepisu. Nie wiem , czy jest odpowiednik w języku polskim słowa "terrine".
Masz babo placek. I dziś na śniadanie mieliśmy placki z ekspresowego przepisu Nigelli. Jedliśmy je przy odgłosach bębniącego deszczu i grzmotów, w ciemności - pochmurności rozjaśnianej przez błyskawice. Popijałam je kawami, ale skutek żaden. Mleko do kawy pożyczone od sąsiadów. Mąż chodził ze szklanką od drzwi do drzwi. Dziś przecież są pozamykane wszystkie sklepy ;-)
Pogoda zapsuła się, no może, że ktoś kocha siąpiący deszcz, szare niebo i mokre chodniki ;-)) My nie, za to kochamy zimne desery i od dwóch dni objadamy się galaretkowym torcikiem. Dziś poprawiał nam pogodę ducha. ;-)))). Dzieciaki uwielbiają galaretki od zawsze, a taka wersja ten apetyt zaostrza. :-)))
Dziś deszczowo, parasolkowo. Wpierw przy dźwiękach tradycyjnego jazzu jechaliśmy w korkach na ulicę Kozią. Klaksony zagłuszaliśmy dźwiękami trąbki, a potem świetna zabawa w Muzeum Karykatury z mistrzami wesołego rysunku.:-))) Mnóstwo śmiechu, karykatur, zabaw, balonów i uspokojone na chwilę niebo.
Wcześniej powodzeniem cieszyła się młoda kapusta, potem przyszła pora na szparagi, a teraz zawróciła nam w głowach botwina. Przepis znalazłam u Majany. Robiłam trzy razy. Starczy! Pyszna. :-))
Otwieram bar sałatkowy. :-))) To cudnie w taki dzień, pal licho, że pochmurny, w taki ciepły, wiosenny dzień, gdy stragany uginają się pod ciężarem kolorowych owoców i warzyw zrobić kolorowe zakupy, gdy z koszyków wystają smakowite fragmenty swieżo zebranych jarzyn - a potem je pociąć, pomieszać, skropić i podać.
Skusiłam się, aby upiec jeszcze jedną tartę, w której były szparagi. Tym razem grały one główną rolę. Tarta bardzo smaczna, ale w porównaniu do wiosennej nieco monotonna.
No, znów jestem. :-))) I nadrabiam zaległości. Najpierw w kuchni. Po górze do prasowania, która mi urosła w czasie choroby, to chyba raczej zacznę się wspinać, niż prasować itd... Z miłych rzeczy - lektury. Dzieci dostały ode mnie popularnonaukowe książki przeznaczone dla małego czytelnika, wydawnictwa Arkady, o promieniotwórczości i o elektryczności.
Wyrób domowego pieczywa tak mnie wciągnął, że co i rusz testuję przeróbki przepisów oraz przeróbki przeróbek:) Jako, że „praca twórcza” to bardzo ciekawe i zajmujące zajęcie, za każdym razem mam niespodziankę wyjmując z piekarnika kolejny chleb.