W tym roku ten przepis już ani mnie, ani Wam się nie przyda, ale warto pamiętać o nim w roku przyszłym, kiedy na krzakach czarnego bzu pojawią się owoce.
Super napój rozgrzewający, doskonały na przeziębienie po szklaneczce tego napoju ciepło trzymało mnie pół dnia :-) do tej pory piłam tylko herbatkę z imbirem na bóle kości, ale ten również mi bardzo pod-pasował, ma orzeźwiający smak cytrusów i jest bardzo aromatyczny
Kiedy JA mam jakieś pozostałości wódki lub widzę promocję na alkohol (...), robię likier mleczny, który moja mama zaczęła robić ładnych kilka-kilkanaście lat temu.
Ale przypomniałam sobie o magicznym napoju, na którego przepis natknęłam się już kilka(naście?) razy na różnych internetowych stronach. Pod jednym z nich ktoś dopisał komentarz: "Kiedy ją pijesz, świat wydaje się lepszy".Sprawdziłam i... powiem, że sama bym lepiej tego nie ujęła :)
Jeśli macie pierwsze objawy przeziębienia zaserwujcie sobie dawkę chilli, imbiru, cytryny, czosnku, miodu i tymianku w jednym a poczujecie jak choroba was opuszcza. Takiej dawce (naturalnego) antybiotyku nie jest w stanie oprzeć się, żadne choróbsko:)
Pyszny napój mleczno-kokosowy przygotowany na bazie orzecha kokosowego. Bardzo lubię kokos w każdej postaci i właśnie dlatego postanowiłam spróbować jak smakuje w naturze.
Tymczasem, gdy na dworze jest taki upał, że ledwie chce mi się włączyć kuchenkę, żeby ugotować wodę na kawę ratuję się zimnymi napojami. Oglądając jakiś czas temu jeden z odcinków Gotowych na wszystko moją uwagę przyciągnęła scena, w której była żona Orsona proponuje wściekłej Bree szklankę lemoniady.
Na początku dość mocno dominuje spirytus, ale w miarę dojrzewania zmieni się to na korzyść mięty. Warto mieć w swojej spiżarni buteleczkę tego wybornego trunku. Będzie świetnym dodatkiem do koktajli i deserów
Pamiętam jak pierwszy raz uczestniczyłam w przygotowaniu tego domowego ajerkoniaku - piwo, żółtka...? Jednak przepis jest znakomity. Niezbyt gęsty i dużo lżejszy niż taki ajerkoniak na mleku.
Kompot z mirabelek to jedno ze wspomnień dzieciństwa. Do dziś mam przed oczami wielkie drzewo mirabelki, która rosła na wsi. Upalny sierpniowy dzień, babcię i dziadka wyparzających słoiki i pakujących do pękatych słoików okrągłe pomarańczowe kuleczki.
Stewia słyszałam już o niej od dawna, ale zawsze była to wersja przetworzona i jakoś nie zachęcała mnie do spróbowania. Aż spotkałam stewię suszoną, kupiłam i .. kupować będę, bo wywar który z niej zrobiłam naprawdę mi smakuje.
Nalewkę zrobiłam z bardzo słodkich węgierek, które całą swoją słodycz oddały trunkowi. Tym razem zastosowałam nieco inną metodę. Zamiast zasypywać śliwki cukrem zalałam je spirytusem a cukier dodałam dopiero po odlaniu alkoholu. Cukier doskonale wyciągnął resztę spirytusu ze śliwek a ja miałam czym ją posłodzić. Smak śliwowicy jest bardzo dobry. Wczoraj ją przefiltrowałam i nie obeszło się bez degustacji.
Smakuje trochę śmiesznie - bo kto to słyszał - dynia w kawie...? Czego to ludzie nie wymyślą... Dynia jednak, tak naprawdę, nie jest mocno wyczuwalna, choć nadaje kawie specyficznego charakteru. Do tego mnóstwo rozgrzewających przypraw, które nadają lekko pikantny ton. Nieodzowna w takim wypadku bita śmietana - i mamy cudowny deser, bo do popijania ciastka taka kawa zdecydowanie jest zbyt słodka.