Kiedy zmiękną wystarczy je przełożyc na talerz, posolić i posypać tartym parmezanem. Nic więcej im nie trzeba.I tak do końca maja, może początku czerwca będzie można się nimi raczyć.
Obrać ostudzone ziemniaki, przekroić je na pół, jeszcze raz na pół, a potem na trzy części. Obrać 2-centymetrowy kawałek korzenia imbiru, zetrzeć na drobnej tarce i wrzucic na patelnię.
Sernik jest pyszny, mokry, puszysty, rozpływający się w ustach, a ten cytrynowy smak w połączeniu z ciasteczkowo-czekoladowym spodem jest po prostu boski! Co tu dużo mówić... smakowało nam nieziemsko. Zróbcie, polecam!
Uwielbiam maj... po długim okresie, zwanym przeze mnie "przednówkiem", kiedy w sklepach były tylko marokańskie pomidory i sałata lodowa, można wreszcie rozkoszować się smakiem świeżych warzyw. Nie wiem czemu, bo nie znam się na ogrodnictwie, ale pomidory z Polski smakują zupełnie inaczej niż te z Maroka czy Hiszpanii.
Placuszki bardzo szybko się robi, są puszyste, delikatne i mocno jagodowe. Już podczas smażenia pięknie pachną wanilią. Polecam, bo są po prostu pyszne !
Ziemniaki obrać, pokroić w małe kawałki i ugotować w ž litra osolonej wody. Gdy będą już całkiem miękkie, dodać pomidory z puszki wraz z sosem oraz pokrojony ząbek czosnku. Całość utrzeć blenderem lub zmiksować na krem. Doprawić bazylią, pieprzem i solą. Dodać parmezan i łyżeczkę masła, wymieszać.
I tak, jak w głębi zimy uwielbiałam szykować tylko to co dobrze znam i wiem jak smakuje, tak od jakiegoś czasu znów sprowadzam na nasz stół wiele smakołyków dla nas nowych.... Wczoraj wystarczyło, że na oliwie rozgrzałam ziarna kuminu, a już moja córka przybiegła do kuchni wołając: "Mamo, co zrobiłaś dobrego do jedzenia?" Kumin rzeczywiście pachnie smakowicie, a to był dopiero początek drogi do upieczenia pasztetu z blogu Vespertinee.
Nie zdążyłam na Dzień Pizzy, nie szkodzi;). Uwielbiamy calzone! We Włoszech jedliśmy kilka razy, bardzo nam smakowało. Ja zrobiłam je po raz pierwszy. Korzystałam z przepisu Dorotuś, troszeczkę go zmieniając. Zamiast czarnych oliwek dałam zielone, bo takie akurat miałam. Dodałam także szynkę i trochę papryki. Wyszło pysznie! Dziwię się, że tak długo zbierałam się do zrobienia calzone ;))