Kluski kładzione, to jedne z ulubionych dań mojego Mateuszka. Kluchy, pampuchy, naleśniki, kopytka, pierogi na słodko.....takie dania znikają w ekspresowym tempie z talerzy dzieciaków.
Kluski do tego dania można zrobić samemu. Ale można je też kupić - ja w tym roku kupiłam i ugotowałam wg instrukcji na opakowaniu. Za to sama zrobiłam masę makową, mimo, że w sklepach jest kilka rodzajów gotowej, zapuszkowanej i niezbyt pracochłonnej;-).
Jeśli szukacie czegoś na ostatnią chwilę, na godzinkę przed przyjściem gości no i dobrego tak, że będą się pytać jak to się robi - to jest właśnie to danie.
To jest naprawdę dobre danie, bardzo żałuję że na warsztatach przez te wszystkie okoliczności wypadło tak blado przy łososiu i ciasteczkach, ale cóż – z takimi imprezami to jest tak, że albo wszystko idzie doskonale i jest się przez wszystkich wychwalanym, albo się dużo uczy. Ja przy tym tagiatelle bardzo dużo się nauczyłem, na szczęście pozostała część na tyle się podobała, że i tak spotkała mnie ta pierwsza opcja.
Uległam ostatnio pokusie i kupiłam książkę Kluski i kluseczki z Biblioteki Poradnika Domowego. Jest w niej mnóstwo przepisów na proste ale smaczne dania. Dzisiaj wypróbowałam pierwszy, na którym otworzyła mi się ta książka ale coś czuję, że często będę do niej wracać a najpewniej w piątki bo zawsze w ten dzień mam problem z obiadem.
Zwykle kiedy mam ogromny apetyt na coś pysznego ale jeszcze większy brak czasu na gotowanie ratuje się tym daniem. Wszystkie główne składniki rodem z Włoch komponują się niezwykle dobrze. Tworzą smaczne i sycące danie, które potrafi zauroczyć nawet tych „co podobno” nie lubią brokuła.
U mnie dzisiaj zdrowo i zielono. Szpinak uwielbiam a ponieważ już pisałam o jego cennych właściwościach nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was do wypróbowania przepisu.
Spighe, to kłosy. Jednak mi niezmiennie od zawsze kojarzą się z listkami.
Lubię ten kształt makaronu i przy każdej nadarzającej się okazji z chęcią kupuję przynajmniej jedną paczkę.
Dzisiaj szybciutko podaję przepis na wykorzystanie wspomnianej tutaj reszty obiadowego sosu. Ugotowałam makaron, a w czasie jak się gotował, wrzuciłam do sosu pokrojoną zieleninę i podgrzałam całość.Tym sposobem obiad powstał w 10 minut :)
Japoński makaron somen kupiłam przez przypadek – w sklepie pomyliłam go z makaronem soba :) I powstał problem: co z tym fantem zrobić? Okazuje się, że makaron ten najczęściej wykorzystywany jest do zup lub sałatek.