Mam w ogrodzie trzy wielkie krzaki pełne soczystych, czerwonych porzeczek - najwyższa pora coś z nimi zrobić. W zeszłym roku wszystkie porzeczki przerobiłam na dżem, ale ponieważ wyszedł dość kwaśny, używam go tylko do przekładania ciast, i jeszcze sporo mi zostało.
Na zakończenie Orzechowego tygodnia upiekłam jeszcze takie oto ciasto. W oryginale było ono dosłownie seledynowe w środku , a moje wyszło takie jak widać (może dlatego , że nie chciało mi się "obierać" wszystkich migdałów) , ale w smaku bardzo dobre - orzechowe i wilgotne , zdecydowanie w naszym guście. Uprzedzam jednak , że to ciasto o podwyższonym ryzyku zakalcowym ;-)
To ciasto jest bombowe! Połączenie naszych dwóch ulubionych rodzajów ciasta to niesamowity pomysł. Do tego cudowne, świeże maliny i jesteśmy w niebie! Bossssko ! :)
Czereśnie umyć i osączyć. W oryginalnym przepisie powinny być z pestkami – ja dryluje dla dziecka. Formę do ciasta – najlepiej z kamionki ( średnicy 25-30 cm) nasmarować masłem i na dnie poukładać czereśnie. Do miski wsypać mąkę, sól, cukier – dodać jajka i i wlać odrobinę letniego mleka. Wymieszać. Następnie cały czas mieszając dodawać resztę mleka. Ciasto musi mieć konsystencje ciasta naleśnikowego.
Jednak coś jeszcze przed świętami upiekłam :) Ciasto mleczne, delikatne, babkowe, ale jednak inne . Bardzo proste w wykonaniu , nie potrzeba nawet miksera. Przepis pochodzi z bloga Evenki - Arabeski. Dziękuję:)
Kolejny przepis wyszperany w starych notatkach , ale nigdy wcześniej z niego nie korzystałam. Aż do tej pory. Proste ciasto ucierane , nakrapiane rodzynkami , z bananowymi "oczkami" po środku. Nie jest go zbyt dużo , więc , jeśli ktoś ma większą rodzinkę , to ciasto pójdzie na raz ;-)
Nie byłam pewna , czy dodawać ten przepis do akcji Sezon Truskawkowy ze względu na niewielką zawartość w nim truskawek , ale jednak... bez tych truskawek nie byłby to sernik neapolitański. Nieraz zajadałam się lodami neapolitańskimi , czyli miesznką trzech smaków: waniliowego , czekoladowego i truskawkowego , ale na sernik o takiej nazwie natknęłam się dopiero teraz. Jego wykonanie jest dosyć proste , tylko to układanie warstw może przysporzyć kłopotów i chylę czoła tym , którym uda się równo je rozsmarować.
W oryginale to ciasto nosi miano "chleba". Przy tego typu przepisach zawsze się zastanawiam skąd taka nazwa , bo ani trochę chleba mi to nie przypomina. Jak zwał , tak zwał , w każdym razie wypiek z tego przepisu jest bardzo smaczny. Mocno wilgotny i tak bogaty w smaki , że trudno powiedzieć , który z nich jest dominujący.
Przepis na to ciasto zaciekawił mnie od razu. Cukinia jako podstawowy składnik? Hmm… Czemu nie? Chciałam je zrobić jeszcze przed moim wyjazdem, ale – w ferworze przygotowań - zabrakło na to czasu. Ale cukinie poczekały na mnie i wylądowały dziś w towarzystwie cynamonu w piekarniku.
Wyobrażałam sobie, że będzie to ciężkie ciasto- myliłam się. Okazało się lekką wręcz babką o miłym aromacie bananów. Chrupiące w nim wiórki kokosowe i lekko podprażone orzechy są fajnym uzupełnieniem tego amerykańskiego ciasta. Już jeden kęs przeniesie Cię w sam środek upalnego Nowego Orleanu!