Do wykonania tego tortu potrzeba trochę cierpliwości i kilka gadżetów, które ułatwiają jego przygotowanie. Mogę jednak śmiało polecić go każdemu, bo rezultat nas zachwycił - tort jest mocno czekoladowy i niezbyt słodki.
Ostatnio jest u mnie bardzo truskawkowo - robiłam truskawkową wersję deseru Dorotus - Raspberry and oatmeal swirls , a dzisiaj na śniadanie zachciało mi się pancakes . Poza tym był też kompot truskawkowy - ale jego zdjęć może nie będę zamieszczać ;)
Gdy w naszym domu pojawia sie ciasto to jest to znak, ze albo spodziewamy sie gosci na popoludniowej kawie czy herbacie, albo ze mam chandre. Na ta druga sprawdzaja sie wspaniale wypieki czekoladowe, po ktorych z jednej strony czuje sie duzo lepiej, ale tez jest mnie nieco wiecej ;) Nie umiem sie pohamowac i nigdy nie poprzestaje na jednym kawaleczku takiego ciasta.
Z tą galaretką to było dziwnie. Bo pierwszego dnia warsztatów na które zaprosili mnie Ania i Piotrek, machnąłem się w proporcjach i galaretka się nie ścięła tak jak powinna, więc nie wyglądała zbyt reprezentacyjnie, na domiar złego również w smaku sporo jej brakowało. I pewnie dlatego ponad połowę przywiozłem do domu. Za to drugiego dnia… ooo!
Ryż na mleku z cynamonem jest pyszny, prawda? A ryż na mleku z cynamonem i jabłkami? Przepyszny! Dziś zatem taka właśnie propozycja. Wspaniałe śniadanie, smak dzieciństwa, proste i pyszne. Jedna porcja dla mnie, druga dla Synka. Smacznego:)
Przepis na ten tort znalazłam w czerwcowym numerze Soli i Pieprzu ale trochę go zmodyfikowałam. Wyszły mi 3 warstwy bo jak zwykle biszkopt urósł za wysoki, nasączyłam go nalewką waniliową i truskawki na wierzchu posmarowałam gęstniejącą galaretką czyli czymś w rodzaju glazury. Tort jest typowo letni czyli leciutki, niezbyt słodki no i z owocami. W sam raz na otwarcie sezonu truskawkowego.
Czekoladowo-czekoladowa rozpusta, zdecydowanie wodzi na pokuszenie :) Samo ciasto szału nie robi (po prostu czekoladowy biszkopt), ale ta polewa czy też krem... po prostu rozpływa się w ustach. Krem nie zastyga do końca, jest trochę ciągnący, ale przy tym bardzo lekki, w konsystencji przypomina trochę lody a trochę mus, i taki lśniący...
Ciasto lekko wilgotne, ale niezbyt ciężkie. Cudownie komponuje się z masą kremową. Oczywiście najlepsza jest na mascarpone czy innym dość tłustym białym serku, ale w wersji light zawsze możemy go podmienić na mielony twaróg. Ciacho najlepsze jest na drugi, czy nawet trzeci dzień po upieczeniu, gdy - niczym biszkopty w tortach - namięknie kremem.
Te krakersy mają co najmniej dwie wielkie zalety: po pierwsze są pyszne, po drugie- ich zrobienie (razem z wypiekiem) zajmuje góra kwadrans! Są świetną przekąską imprezową, można je podać (tak jak ja dziś) do świeżej salsy pomidorowej, z miękkim serem pleśniowym.
Całość jest delikatna, umiarkowanie słodka i naprawdę pyszna. Jestem z tego ciacha wyjątkowo dumna - wszystkim bardzo smakowało, i tylko nasz najmłodszy, trzyletni gość nie dał rady całej porcji. Polecam Wam serdecznie - ciacho jest stosunkowo proste do wykonania, i z pewnością zrobi wrażenie na gościach - sprawdziłam!
Nic nie równa się z domowymi lodami. Szykuje się seria. Na pierwszy ogień poszły lody ajerkoniakowo-waniliowe. Do ich zrobienia nie potrzeba maszyny do lodów. Są kremowe, mocno waniliowe, z wyraźną nutką alkoholu.