Warsztatowe opowieści o świecie. Chińska galaretka migdałowa.
Z tą galaretką to było dziwnie. Bo pierwszego dnia warsztatów na które zaprosili mnie Ania i Piotrek, machnąłem się w proporcjach i galaretka się nie ścięła tak jak powinna, więc nie wyglądała zbyt reprezentacyjnie, na domiar złego również w smaku sporo jej brakowało. I pewnie dlatego ponad połowę przywiozłem do domu. Za to drugiego dnia… ooo! Drugiego dnia to był szał – galaretka zeszła w całości, a ludzie brali po kilka dokładek. Sam byłem zaskoczony. Ale jednocześnie muszę być z wami zupełnie szczery – duża zasługa w tym kompotu owocowego którym polewamy galaretkę.
Nie będę udawał wielkiego znawcy kuchni azjatyckich, bo nim nie jestem – wiem tylko tyle co udało mi się poczytać to tu, to tam - ale z tego co zaobserwowałem do tej pory, to w kuchni chińskiej desery w naszym rozumieniu tego słowa stanowią raczej rzadkość. Znacznie więcej u nich różnego rodzaju przekąseczek na słono, ostro, smażonych w oleju itp. Itd. Są jednak czasem takie perełki jak chociażby rzeczona galaretka. A ona sama jest ekstremalnie prosta.
1 i 3 /4 szklanki wody
2 czubate łyżki żelatyny
2 łyżki cukru
3 /4 szklanki mleka skondensowanego niesłodzonego
Łyżeczka aromatu migdałowego [takiego jak do ciast]
Kompot owocowy [mogą być owoce z puszki – np. jakieś mieszanki tropikalne]
Zaczynamy od żelatyny – zalewamy ją niewielką ilością wody i odstawiamy na 5 min. Następnie wlewamy resztą wody i cały czas mieszając podgrzewamy aż żelatyna się całkowicie rozpuści. Żelatyny nie wolno zagotować – to bardzo ważne, bo inaczej się nam nie zetnie. Teraz wlewamy mleko w którym wcześniej wymieszaliśmy cukier i znów mieszając grzejemy na małym ogniu jeszcze jakieś 0,5min.
Zdejmujemy z ognia, dodajemy aromat migdałowy. Dokładnie mieszamy i wlewamy do przepłukanego zimną wodą naczynia. Odstawiamy w zimne miejsce na kilka godzin do zastygnięcia.
Stężałą galaretkę kroimy w kostkę,dzielimy na porcje i przekładamy do czarek/naczyń w których chcemy ją podać. Dodajemy pokrojone drobno owoce i zalewamy niewielką ilością syropu spod nich. Tak przygotowane porcje można jeszcze chwilkę przestudzić w lodówce, żeby smaki troszkę się nawzajem przegryzły.
Mega proste. A galaretka nie dość, że wygląda dosyć egzotycznie, to jeszcze jest niesamowicie smacznym, lekkim deserem.
Nie będę udawał wielkiego znawcy kuchni azjatyckich, bo nim nie jestem – wiem tylko tyle co udało mi się poczytać to tu, to tam - ale z tego co zaobserwowałem do tej pory, to w kuchni chińskiej desery w naszym rozumieniu tego słowa stanowią raczej rzadkość. Znacznie więcej u nich różnego rodzaju przekąseczek na słono, ostro, smażonych w oleju itp. Itd. Są jednak czasem takie perełki jak chociażby rzeczona galaretka. A ona sama jest ekstremalnie prosta.
1 i 3 /4 szklanki wody
2 czubate łyżki żelatyny
2 łyżki cukru
3 /4 szklanki mleka skondensowanego niesłodzonego
Łyżeczka aromatu migdałowego [takiego jak do ciast]
Kompot owocowy [mogą być owoce z puszki – np. jakieś mieszanki tropikalne]
Zaczynamy od żelatyny – zalewamy ją niewielką ilością wody i odstawiamy na 5 min. Następnie wlewamy resztą wody i cały czas mieszając podgrzewamy aż żelatyna się całkowicie rozpuści. Żelatyny nie wolno zagotować – to bardzo ważne, bo inaczej się nam nie zetnie. Teraz wlewamy mleko w którym wcześniej wymieszaliśmy cukier i znów mieszając grzejemy na małym ogniu jeszcze jakieś 0,5min.
Zdejmujemy z ognia, dodajemy aromat migdałowy. Dokładnie mieszamy i wlewamy do przepłukanego zimną wodą naczynia. Odstawiamy w zimne miejsce na kilka godzin do zastygnięcia.
Stężałą galaretkę kroimy w kostkę,dzielimy na porcje i przekładamy do czarek/naczyń w których chcemy ją podać. Dodajemy pokrojone drobno owoce i zalewamy niewielką ilością syropu spod nich. Tak przygotowane porcje można jeszcze chwilkę przestudzić w lodówce, żeby smaki troszkę się nawzajem przegryzły.
Mega proste. A galaretka nie dość, że wygląda dosyć egzotycznie, to jeszcze jest niesamowicie smacznym, lekkim deserem.