Te muffiny upiekłam jadąc na wycieczkę w ubiegły piątek. Są warte polecenia zwłaszcza dla osób unikających rafinowanego cukru, bowiem swój smak zawdzięczają wyłącznie bananom i miodowi. Przepis ten można też wzbogacić, dodając posiekane orzechy, migdały lub czekoladę.
Trochę zaspałem – nie tyle nawet że za późno wstałem, co, że dopiero dzisiaj się zorientowałem, że już pierwszego i że już dzisiaj rusza akcja śniadaniowa. Nie miałem żadnego przepisu przygotowanego w zanadrzu, żeby szybciutko wrzucić, ale jakoś tak się poukładało, że rano ostatecznie to ja, a nie żona moja kochana, wylądowałem w kuchni robiąc śniadanie.
Mięso przyrządzone w podany przeze mnie sposób jest bardzo delikatne. Nawet osoby z wrażliwymi żołądkami mogą się pokusić o zjedzenie niejednego kawałka. Delikatny aromat czosnku, cytryny i koperku dodaje uroku całej potrawie.
Wreszcie miałam jednocześnie chwilkę czasu, ogromną ochotę na coś słodkiego oraz gościa. Zrobiłam więc szybki przegląd lodówki i zamrażarki. Rzut oka na zegarek. Zdążę! Uff!
Fetę pokroić w kostkę, pomidory w plastry. Oliwki przekroić na połówki. Wymieszać z odrobiną oliwy, pieprzu, ziół prowansalskich i rozgniecionym czosnkiem. 2 kromki chleba pokroić w drobną kostkę, wrzucić na rozgrzany tłuszcz i zrumienić na złoty kolor. Odsączyć na papierowym ręczniku.
To jest ciasto wyśmienite, nasze ulubione i jedno z tych najbardziej uzależniających. Robi się go ekspresowo, można na chwilę zniknąć przy gościach, a potem zjawia się ni stąd ni zowąd na stole - ciasto ciepłe, z lekka owocowe, maślane, udekorowane waniliowymi lodami.
Te aromatyczne babeczki robiłam dwa razy pod rząd. Upiekłam je z myślą o szkolnym pojemniku na śniadanie mojego syna, który notorycznie przynosi kanapki - oczywiście nie tknięte. Upiekłam więc babeczki z nadzieją, że może coś, co nie jest kanapką będzie miało „wzięcie”.
Umytą rukolę polać odrobiną oliwy i delikatnie wymieszać. Położyć na talerz. Zieloną i czerwoną peperoni pokroić w plastry (na zdjęciu podałam w całości) i skropić odrobiną dressingu ziołowego. Świetnie smakuje z zapiekanym chlebkiem.
U nas nadal gości grypa. Śpimy o dziwnych porach budzeni telefonami lub brzęczeniem dzwonka domofonu. Próbujemy czytać, ja: kryminał warszawski Lewandowskiego, stare numery Karty, wiersze Wisławy Szymborskiej, mój mąż Isabel Allende, córeczka wiersze Tuwima, a syn "Przygody pirata Rabarbara".
Amerykańskie Chocolate Chip Cookies - to proste ciasteczka z kawałkami czekolady, zatopionymi w waniliowym cieście.Ale ja najwyraźniej nie potrafię ich robić, bo to co mi wyszło jest dramatycznie płaskie i mało ciasteczkowe. Czy one mają być takie płaskie?Moja córka skomentowała je "bardzo brzydkie ale bardzo smaczne" i nazwała: "krowie placki".
Makaron gotuję al dente. Na patelni, rozgrzewam trochę oleju/oliwy - dość mocno. Wrzucam pokrojony grubo czosnek - ile kto lubi, u nas ostatnio poszły 4 ząbki na dużą pierś i paczkę makaronu. Do czosnku dosypuję chili - tutaj naprawdę trzeba ilość dopasować do siebie.
Przepis na to danie znalazłem dawno temu w jakiejś gazecie. Jako, że portugalski to akurat nie jest jeden z tych języków jakie doskonale znamy i wymówienie tej nazwy nie wydawało się nam możliwe dla przeciętnego mieszkańca krajów słowiańskich, więc w naszym domu potrawa ta zaczęła funkcjonować pod nazwą hoksi-koksi.
Dla uspokojenia gonitwy myśli, zrobiłam na śniadanie placuszki smakujące jak mini serniczki. Bardzo delikatne i mało słodkie. To kolejne z moich dań doskonale sprawdzających się jako comfort food. Polecam!
Polędwiczki pokroiłam w małe kawałki - takie na jeden kęs. Wrzuciłam do miski i zalałam marynatą. Wstawiłam do lodówki na godzinę a może dwie.Przed smażeniem ponadziewałam na patyczki do szaszłyków i usmażyłam na patelni grillowej na oleju.To wszystko ;-) Do tego gotowany ryż i obiad gotowy :-)
Zerwałam kartkę z kalendarza, na której znalazłam dziś napis "Nie odmawiaj sobie przyjemności". Postanowiłam sobie wziąć to zdanie do serca i .... poszłam na bardzo długi spacer z psem. :-) ... Nie ominęłam jednak dziś kuchni szerokim łukiem. Szybko zrobiłam rozgrzewającą, aromatyczną indyjską zupę. Nie dostalam nigdzie chlebka naan, ani kolendry, podałam ją więc z grissini i z bazylią. :-)