Coxinha – brazylijskie pałeczki.
Przepis na to danie znalazłem dawno temu w jakiejś gazecie. Jako, że portugalski to akurat nie jest jeden z tych języków jakie doskonale znamy i wymówienie tej nazwy nie wydawało się nam możliwe dla przeciętnego mieszkańca krajów słowiańskich, więc w naszym domu potrawa ta zaczęła funkcjonować pod nazwą hoksi-koksi. Z resztą nie tylko nazwa rozpoczęła własne, nowe życie w naszym domu, również nadzienie ulegało przeróżnym modyfikacjom.
Ponoć po portugalsku coxinha to po prostu ten kawałek kurczaka, który my nazywamy dramstikiem [ekchm… my tak naprawdę nazywamy to podudziem, a anglojęzyczni nazywają to drumstick’iem ale już mniejsza o większość], natomiast moja znajoma która mieszka w Brazylii [pozdrowienia Agapol – jeśli czasem tu zaglądasz!] mówiła mi, że właściwie tego terminu używają oni jako nazwy na wszelkiego rodzaju małe przekąski, które kształtem przypominają taką pałeczkę.
Ja tam nie wiem. Wiem, za to, że to bardzo fajne danie, my jedliśmy je dzisiaj na obiad, ale tak naprawdę świetnie się nadaje jako przekąska lub przystawka, na różnego rodzaju imprezy, podana z dobrym dipem do maczania. Fajne i na ciepło i na zimno.
Porcja dla 2-3 osób:
1 pierś z kurczaka
1/2 niewielkiej cebuli, posiekane
1 ząbek czosnku, posiekany
3 łyżki masła
1 kostkę rosołową
Sól, pieprz
2 szklanki mąki
1 duże jajko
150 g. sera żółtego startego
3 łyżki kwaśnej śmietany 18%
Natka pietruszki
Szczypiorek
Łyżeczka musztardy.
1 łyżeczka soku z cytryny
Bułka tarta
Olej do głębokiego smażenia
Kurczaka, cebulę, czosnek masło i kostkę rosołową [najlepiej jeśli macie swoje] wrzucamy do gara, wlewamy ze 2 szklanki wody i gotujemy aż kurczak będzie miękki. Oczywiście jeśli istnieje potrzeba doprawiamy solą i pieprzem [wszystko w tej kwestii zależy od waszej kostki rosołowej]. Kiedy kurczak jest mięciutki wyciągamy go i odkładamy na chwilę do ostygnięcia, a rosół przecedzamy i odmierzamy 2 szklanki czystego bulionu.
Pierś siekamy drobno, albo wrzucamy do takiego bziuuuka [ja z racji lenistwa wrzucam do bziuka].
Ser mieszam ze śmietaną, posiekaną natką i szczypiorkiem, dodaję łyżeczkę musztardy – nie za ostrej, nie chcemy, żeby zdominowała smak. Sól, pieprz, sok z cytryny. W ogóle to w oryginale chyba był tutaj biały serek czy twarożek, zamiast tych moich mieszanek– też bardzo fajnie to smakowało, więc również tą wersję polecam, gdyby się ktoś natknął.
2 szklanki bulionu zagotowujemy, i wsypujemy 2 szklanki mąki cały czas energicznie mieszając, gotujemy jeszcze z minutę, ciasto odstawiamy do ostygnięcia. Kiedy już będzie miało odpowiednią temperaturę, żeby żółtko się nie ścięło wrzucamy jedno duże żółteczko.
To są trochę zachwiane proporcje w tym przepisie – oryginalnie powinno być odpowiednio na 1,5 szklanki mąki 1,5 szklanki bulionu i 1 żółtko, na 3 szklanki jednego i drugiego 2 jajka, więc ważne jest, żeby używając moich proporcji mieć faktycznie duże jajo.
Ciasto możemy rozwałkować i wykroić z niego kółka, chociaż przyznam, że my po prostu odrywaliśmy małe kulki i na dłoni formowaliśmy okrągłe placuszki. Do środka każdego ładowaliśmy nadzienie z posiekanego kurczaka i masy serowej. My dla ułatwienia oczywiście zmieszaliśmy je razem. Więc nadziewamy, zlepiamy ciasto jak pierogi, i nadajemy całości kształt przypominający trochę te całe pałeczki.
Białko roztrzepujemy z odrobiną mleka, pałeczki obtaczamy w jajku i bułce tartej.
Smażymy w głębokim oleju parę minut, aż będą ładnie brązowe.
Tyle. Gotowe, na talerzu możemy skropić lekko cytryną lub limoną. Można też podać jakiś dip do maczania – wedle fantazji.
Fajne połączenie konsystencji – po przebiciu się przez chrupiącą skorupkę wgryzamy się w delikatny miąższ. Delikatny smak kurczaka bardzo fajnie komponuje się ze smakiem wywaru, który pozostał w cieście, dodatkowo podkreślony przez kwaśnawo-ostrawy smak nadzienia serowego.
Ponoć po portugalsku coxinha to po prostu ten kawałek kurczaka, który my nazywamy dramstikiem [ekchm… my tak naprawdę nazywamy to podudziem, a anglojęzyczni nazywają to drumstick’iem ale już mniejsza o większość], natomiast moja znajoma która mieszka w Brazylii [pozdrowienia Agapol – jeśli czasem tu zaglądasz!] mówiła mi, że właściwie tego terminu używają oni jako nazwy na wszelkiego rodzaju małe przekąski, które kształtem przypominają taką pałeczkę.
Ja tam nie wiem. Wiem, za to, że to bardzo fajne danie, my jedliśmy je dzisiaj na obiad, ale tak naprawdę świetnie się nadaje jako przekąska lub przystawka, na różnego rodzaju imprezy, podana z dobrym dipem do maczania. Fajne i na ciepło i na zimno.
Porcja dla 2-3 osób:
1 pierś z kurczaka
1/2 niewielkiej cebuli, posiekane
1 ząbek czosnku, posiekany
3 łyżki masła
1 kostkę rosołową
Sól, pieprz
2 szklanki mąki
1 duże jajko
150 g. sera żółtego startego
3 łyżki kwaśnej śmietany 18%
Natka pietruszki
Szczypiorek
Łyżeczka musztardy.
1 łyżeczka soku z cytryny
Bułka tarta
Olej do głębokiego smażenia
Kurczaka, cebulę, czosnek masło i kostkę rosołową [najlepiej jeśli macie swoje] wrzucamy do gara, wlewamy ze 2 szklanki wody i gotujemy aż kurczak będzie miękki. Oczywiście jeśli istnieje potrzeba doprawiamy solą i pieprzem [wszystko w tej kwestii zależy od waszej kostki rosołowej]. Kiedy kurczak jest mięciutki wyciągamy go i odkładamy na chwilę do ostygnięcia, a rosół przecedzamy i odmierzamy 2 szklanki czystego bulionu.
Pierś siekamy drobno, albo wrzucamy do takiego bziuuuka [ja z racji lenistwa wrzucam do bziuka].
Ser mieszam ze śmietaną, posiekaną natką i szczypiorkiem, dodaję łyżeczkę musztardy – nie za ostrej, nie chcemy, żeby zdominowała smak. Sól, pieprz, sok z cytryny. W ogóle to w oryginale chyba był tutaj biały serek czy twarożek, zamiast tych moich mieszanek– też bardzo fajnie to smakowało, więc również tą wersję polecam, gdyby się ktoś natknął.
2 szklanki bulionu zagotowujemy, i wsypujemy 2 szklanki mąki cały czas energicznie mieszając, gotujemy jeszcze z minutę, ciasto odstawiamy do ostygnięcia. Kiedy już będzie miało odpowiednią temperaturę, żeby żółtko się nie ścięło wrzucamy jedno duże żółteczko.
To są trochę zachwiane proporcje w tym przepisie – oryginalnie powinno być odpowiednio na 1,5 szklanki mąki 1,5 szklanki bulionu i 1 żółtko, na 3 szklanki jednego i drugiego 2 jajka, więc ważne jest, żeby używając moich proporcji mieć faktycznie duże jajo.
Ciasto możemy rozwałkować i wykroić z niego kółka, chociaż przyznam, że my po prostu odrywaliśmy małe kulki i na dłoni formowaliśmy okrągłe placuszki. Do środka każdego ładowaliśmy nadzienie z posiekanego kurczaka i masy serowej. My dla ułatwienia oczywiście zmieszaliśmy je razem. Więc nadziewamy, zlepiamy ciasto jak pierogi, i nadajemy całości kształt przypominający trochę te całe pałeczki.
Białko roztrzepujemy z odrobiną mleka, pałeczki obtaczamy w jajku i bułce tartej.
Smażymy w głębokim oleju parę minut, aż będą ładnie brązowe.
Tyle. Gotowe, na talerzu możemy skropić lekko cytryną lub limoną. Można też podać jakiś dip do maczania – wedle fantazji.
Fajne połączenie konsystencji – po przebiciu się przez chrupiącą skorupkę wgryzamy się w delikatny miąższ. Delikatny smak kurczaka bardzo fajnie komponuje się ze smakiem wywaru, który pozostał w cieście, dodatkowo podkreślony przez kwaśnawo-ostrawy smak nadzienia serowego.