Przypomniałam sobie o jednym z pierwszych ciast , które kiedykolwiek piekłam. Swego czasu , sernik ten dość często gościł na naszym stole (także świątecznym).
Chrupiące i słodkie , nie trzeba dodatkowo posypywać cukrem pudrem , już lepiej posmarować dżemem ;-) A jeśli ktoś woli gofry małosłodkie , to zawsze może zmniejszyć ilość cukru dodaną do ciasta :-)
Trzy wafle to trochę za mało , żeby przełożyć masą , ale w sam raz do zrobienia “salcesonu” ;-) Nie ma przy tym wiele pracy , nie potrzeba włączać piekarnika , a smak… przypomina pomarańczową czekoladę z bakaliami :-)
Nazbierało mi się trochę białek , a w poszukiwaniu przepisu na ich zużycie trafiłam tutaj. Wprowadziłam kilka zmian , bo uparłam się , żeby zmieścić wszystko w tortownicy (była trochę za mała , więc musiałam kombinować). Biszkopt upiekłam tylko z 2 jajek (według własnego przepisu) , do pianki dodałam nieco więcej cukru , a na środku ciasta zrobiłam "górkę" , żeby masa nie wylała się poza formę.
Ja ciasto robię często z wyprzedzeniem i trzymam w lodówce. Czasem zamrażam, by użyć w sytuacjach awaryjnych. To samo ciasto (tylko bez cukru!!) nadaje się do robienia tart słonych. Zamiast jabłek można na przykład uŻyć kalafiora czy brokułów.
Przepis ten dostałam od kogoś już bardzo dawno temu i jakoś nigdy dotąd go nie robiłam. Kiedy wrzuciłam nazwę "rzeszowiak" w google, wyskoczyło mi zupełnie inne ciasto niż w moim przepisie, więc bardzo możliwe, że niektórzy z Was znają tę inną wersję.
Nie ma chyba lepszej zupy niż grochówka na chłodny, zimowy dzień, nawet kiedy zima nie dopisuje, a może nawet tym bardziej. W naszym domu specjalistą od grochówki jest mój mąż i tę grochówkę na zdjęciu właśnie on ugotował.
To jest danie dla tych, którzy uważają, że od cebuli w obiedzie lepsze jest tylko więcej cebuli. I otóż właśnie ten warunek jest konieczny i wystarczający do spełnienia, aby można było to danie uważać za dobre i zaproponować na obiad, kiedy nie ma nic ciekawego do jedzenia w planach. Ot, taki sponton.
Kiedy macie w domu bardzo dojrzałe banany, z kropkami na skórkach, i jakoś nikomu nie chce się ich zjeść, można je wykorzystać, piekąc bananowiec. W tej formie na pewno zostaną zjedzone :) Ciasto jest mięciutkie, wilgotne i ślicznie pachnie bananami.
Kaszę ugotować w osolonej wodzie. Cebulę obrać, drobno pokroić, przesmażyć na rozgrzanym oleju. Bułkę namoczyć w wodzie. Do miski wsypać kaszę, dodać wyciśniętą bułkę, natkę pietruszki i jajko.
W oryginalnym przepisie, to ciasto nazywa się "do góry nogami", bo po upieczeniu i ostygnięciu, trzeba je było odwrócić tak, aby kruchy spód znalazł się na górze. Ja postanowiłam jednak zostawić je tak, jak było upieczone, bo szkoda mi było tej delikatnej pianki.
Często oglądam programy kulinarne i ostatnio zauważyłam taką tendencję , że o ile w kuchni amerykańskiej i angielskiej prezentowane przepisy na dania stały się prostsze i bardziej dostępne dla zwykłego, szarego widza o tyle i jeszcze więcej rozmyślnych utrudnień w kuchni pokazują kucharze z rodzimych stron.