Święta, święta... i po świętach, teraz czas na dojadanie świątecznych wypieków i stopniowy powrót do codzienności. W tym roku przygotowywałam dwa ciasta: tort urodzinowy dla mojej siostry i delicję jabłkowo-serową.
Pod taką właśnie nazwą kryje się bardzo smaczne ciasto. W jego skład wchodzą : dwa placki kruche , masa jabłkowa , krem orzechowy i polewa czekoladowa.Cóż więcej dodać - po prostu niebo… :-)
Pomysł na taki torcik miałam już od dawna - znalazłam go w starych numerach Mojego Gotowania. Generalnie, raczej rzadko zabieram się za przepisy na skomplikowane ciasta, znalezione w gazetach. Często jest tak, że przepisy są nieprecyzyjne, co najczęściej okazuje się "w praniu" i wtedy często bywa już za późno,
Kremówka to dwa kruche cienkie placuszki przełożone słodkim budyniowym kremem. Smaczne, rozpływające się w ustach. Przepis znalazłam u Evenki, a ponieważ troszeczkę trzeba odpocząć od serniczków to uznałam, że czas na smakowitego przekładańca. Kremówka jest słodka, ale nie za słodka. Całą słodycz daje środek, ponieważ placki nie zawierają cukru. Serdecznie polecam! :)
Smakowało nam do tego stopnia, że parę dni później mąż przyniósł mi ze sklepu słoik musu jabłkowego, prosząc, żebym niedługo znów zrobiła ten pyszny jabłecznik. Mi długo powtarzać nie trzeba i jak tylko wrócę od rodziców, zrobię ją dla niego z pewnością ponownie. :)
Podobno chimichanga powstała w ten sposób, że pewnego pięknego dnia, kiedy pewien meksykański kucharz przygotowywał tortille z nadzieniem ta wpadła mu do frytury z gorącym olejem. Kucharz stwierdził, że a co mu tam – zostawi na chwilę i sobie to sam później zje. W międzyczasie przyszedł jego kolego i zapytał „co ty tam przygotowujesz?” na co nasz bohater nie tracąc rezonu szybko odpowiedział „Chimichanga” co ponoć znaczy „samfingmedżik”. Tyle legend i historyjek. A teraz przejdźmy do rzeczy.
Po raz pierwszy zrobiłam je kilka lat temu i dość często powtarzałam a potem w miarę przybywania kolejnych ciekawych przepisów, jakoś tak Bounty odeszło w zapomnienie. Na szczęście, od czasu do czasu oglądam swój stary zeszyt i czytam sobie co przy każdym wypróbowanym przepisie zapisałam. I dlatego musiałam zrobić Bounty na niedzielę:)
Bardzo delikatne , wręcz piankowe ciasto przypominające suflet (co prawda nigdy nie jadłam sufletu , ale właśnie tak go sobie wyobrażam). Słodkie , ale nie mdłe dzięki dodatkowi soku z cytryny , bardzo smaczne i banalnie proste w przygotowaniu.
Chyba dawno nie jadłam sernika bo takiego miałam smaka, że mimo, że ciągle nie mam czasu to jednak wygospodarowałam chwilę na zmielenie sera i upiekłam pyszny sernik waniliowy. Nie wiem jak to się dzieje ale każdy kolejny smakuje mi bardziej niż poprzedni. A niby wszystkie są podobne.
Uczestnicze w nich od samego poczatku bloga wiec czuje sie z nimi emocjonalnie zwiazana. Nie potrafie z nich zrezygnowac, mimo ze czasem brakuje mi czasu na szukanie nowych inspiracji. Szczegolnie teraz gdy zamiast o gotowaniu i pieczeniu ja mysle o czekajacym mnie remoncie i przeprowadzce.