Mięso włożyć do garnka. Zalać przegotowaną, ostudzoną wodą, dodać listki laurowe, ziele angielskie, rozgnieciony czosnek i sporą część soli. Odstawić do lodówki na 24 godziny lub więcej.
Muszę przyznać, że wakacje w Turcji były bardzo przyjemne nie tylko krajoznawczo ale i kulinarnie. Bardzo smakowały mi przyprawione mięsa, warzywa czy małe, ale za to bardzo słodkie desery. I chociaż temperatura powinna zniechęcać do jedzenia, to ja oczywiście nie mogłam się oprzeć i musiałam kosztować.
Śnieg co prawda trochę topnieje ale miejmy nadzieję, że to nie koniec i że tak naprawdę prawdziwa zima przed nami. Śnieg szczególnie przyda się tym, którzy mają ochotę na szaleństwa na stoku. Z bielą za oknem wróciły wspomnienia z pobytu na ośnieżonych stokach. Tym razem coś dla narciarzy, a dokładnie coś z kuchni tyrolskiej czyli Spätzle.
Moim zdaniem, najlepsze szaszłyki to są te z grilla, pieczone na prawdziwym ogniu, owiane delikatnym dymem. Niestety zimą trzeba obejść się bez takich przyjemności, ale szaszłyki można z powodzeniem zrobić w piekarniku. Nie są aż tak aromatyczne, ale jest to jakaś odmiana dla nudnych sznycli czy kotletów.
Urocza siwa Pani i miły starszy Pan, a do tego kilka drzewek z jabłkami, które smakują cudownie. To obrazek nie z filmu, ale z życia wzięty. Uroczą starszą Panią jest siostra mojej Babci, która wspólnie z mężem część roku spędza w swoim domku za miastem. Z tej działki właśnie przyjechały do minie pyszne kwaskowate jesienne jabłuszka, które znalazły się w racuchach i nie tylko ;-)
Ostatnio kupiłam słój na ciastka.Lubię kiedy w naszej kuchni czekają na nas jakieś domowe ciasteczka. Takie słodkie niespodzianki do herbaty, kawy albo mleka. Lubię takie podjadanie kiedy jeszcze na moment wieczorem wyskakujemy z łóżka bo nasze brzuchy nie chcą jeszcze spać.
Do przyrządzenia tego wybornego trunku zainspirowała mnie nasza wczorajsza wizyta w Cafe Club. Popijając moje ulubione latte i przeglądając kartę, znalazłam kilka pomysłów na kawy, które mogę wykonać sama w domu.
Po ugotowaniu rosołu często zostaje mi mięso z kury ( prawdziwej kury , a nie kurczaka ) , które zwykle ląduje w zamrażarce i czeka na zrobienie przeze mnie pasztetu lub krokietów , ponieważ przeważnie jest zbyt twarde , żeby zjeść je w rosole lub samo . Tym razem "kurzyna" została przerobiona na farsz do pierogów .
Suszone grzyby namoczyć. Cebulki obrać, pokroić w kostkę, przesmażyć na oleju. Kapustę ugotować w wodzie z grzybami (wcześniej namoczone). Po ugotowaniu kapustę odcisnąć z wody na "suchy wiór" i drobno pokroić. Grzyby przekręcić przez maszynkę. Wszystkie składniki połączyć razem, doprawić solą i pieprzem do smaku.
Lubię przepisy , gdzie na efekty trzeba trochę poczekać - smak potrawy wynagradza długie oczekiwanie. W dzisiejszych czasach jesteśmy bardzo zabiegani i nie zawsze udaje się znaleźć wolną chwilę na przygotowania . Czasem warto poświęcić trochę czasu - potem możemy się delektować niepowtarzalnym smakiem i zapachem . Na te pierniki trzeba trochę poczekać - ciasto musi dojrzewać co najmniej przez 4-5 tygodni - dopiero po tym czasie możemy zabrać się do pieczenia .
Miałam wczoraj małą przygodę kulinarną. Wszystko zaczęło się od tego, że zwykle po obiedzie mamy jakiś deserek. A przy niedzieli, przyzwyczailiśmy się, że jest to ciasto. Ale jakoś przy przedświątecznym natłoku zajęć nie upiekłam nic, co mogłoby stanowić słodkie zakończenie niedzielnego obiadu... I jak się można domyślać, trochę nam było z tym nieswojo:) bo coś słodkiego by się przekąsiło.
Zauroczona słodkościami tworzonymi przez dorotus.76 postanowiłam wykorzystać zapomniany przepis ze starego zeszytu na gałki-bajaderki - trochę go zmodyfikowałam i wyszły całkiem niezłe trufle bajaderkowe :)
Popijane gorącym czerwonym barszczykiem są po prostu pyszne ! W sam raz na karnawałową imprezę - można je wcześniej przygotować , a potem wystarczy tylko podsmażyć i mamy gorącą przekąskę :)
Teraz uwagi : oprócz mięsa mielę też włoszczyznę ( ze dwie marchewki , pietruszkę , kawałek selera ). Poza tym dodaję czasem mięso , które zostało mi po ugotowaniu rosołu ( np. kurę ) . Mięso mielę 3 razy - wtedy pasztet jest delikatniejszy .
Z pewną taką nieśmiałością po nie sięgnęłam ;) - i udało się - wyszły piękne pierniczki - zarówno te zwykłe jak i z szybkami ( piekłam je pierwszy raz i trochę się bałam , że coś mi nie wyjdzie z tymi landrynkami , ale nie było tak źle ) . Przewertowałam chyba wszystkie wątki na forum , wzięłam sobie do serca wszystkie wskazówki i zabrałam się za pierniczenie .