Jeden z tych wypieków, który można przygotować w jednym garnku przy pomocy miksera. Ten placek można zrobić w 15 minut i później wsunąć do piekarnika i tylko oczekiwać na gotowy wypiek, to w końcu tylko godzinka czekania.
Przypomniałam sobie o jednym z pierwszych ciast , które kiedykolwiek piekłam. Swego czasu , sernik ten dość często gościł na naszym stole (także świątecznym).
Jest bardzo prosta w wykonaniu , lekka i puszysta. Jedynym składnikiem różniącym tę babkę od zwykłego biszkoptu jest majonez. Kiedy pierwszy raz trafiłam na ten przepis , trochę się skrzywiłam , bo nie zwykłam dodawać majonezu do ciasta ;-) Jednak w końcu postanowiłam spróbować i nie zawiodłam się.
Ten przepis “chodził” za mną już od jakiegoś czasu , ale ciągle nie mogłam się zdecydować. Krążyły różne opinie na jego temat i choć w większości pozytywne , to jednak z pewną nieśmiałością kupowałam potrzebne do tego ciasta składniki. W końcu sama musiałam przekonać się
Naszła mnie ochota na sernik. I to taki zwyczajny , który robi się szybko i bez zbędnych ceregieli ;-) Znalazłam prosty przepis. Szkopuł w tym , że nie mam dostępu do “prawdziwego” sera , a jedyny wyrób seropodobny jest bardzo twarożkowaty.
Chrupiące i słodkie , nie trzeba dodatkowo posypywać cukrem pudrem , już lepiej posmarować dżemem ;-) A jeśli ktoś woli gofry małosłodkie , to zawsze może zmniejszyć ilość cukru dodaną do ciasta :-)
Dlaczego rożki nazywają się “niby francuskie” ? Ano dlatego , że smakują podobnie jak te z ciasta francuskiego , ale robi się je o wiele prościej - ciasto wystarczy raz zagnieść , schłodzić , rozwałkować i upiec. W smaku też są podobne , ale bardziej… hmmm… jakby to powiedzieć… soczyste ;-)
Są delikatniejsze niż typowe rogale drożdżowe i dłużej zachowują świeżość. Oczywiście o ile w ogóle doczekują dnia następnego , bo są takie dobre , że znikają z talerza w mgnieniu oka :-)
Nazbierało mi się trochę białek , a w poszukiwaniu przepisu na ich zużycie trafiłam tutaj. Wprowadziłam kilka zmian , bo uparłam się , żeby zmieścić wszystko w tortownicy (była trochę za mała , więc musiałam kombinować). Biszkopt upiekłam tylko z 2 jajek (według własnego przepisu) , do pianki dodałam nieco więcej cukru , a na środku ciasta zrobiłam "górkę" , żeby masa nie wylała się poza formę.
Ciąg dalszy karnawałowych specjałów , czyli faworki , czy też jak ktoś woli - chrust. W sumie do tego przepisu bardziej pasuje ta druga nazwa , bo to , co z niego wychodzi , jest bardzo lekkie i chrupiące. Faworki natomiast kojarzą mi się bardziej z grubszymi i raczej miękkimi ciasteczkami , takimi , którymi można się najeść (moja mama zawsze takie robiła , więc zapewne stąd mi się to wzięło) ;-)
Przepis ten dostałam od kogoś już bardzo dawno temu i jakoś nigdy dotąd go nie robiłam. Kiedy wrzuciłam nazwę "rzeszowiak" w google, wyskoczyło mi zupełnie inne ciasto niż w moim przepisie, więc bardzo możliwe, że niektórzy z Was znają tę inną wersję.
Co prawda "tłusty czwartek" już za nami , ale pozostało jeszcze kilka dni karnawału. Tym razem proponuję przepis zwłaszcza dla tych , którzy mają odwieczny problem "do czego zużyć białka" , bo zazwyczaj po zrobieniu pączków zostaje ich całkiem sporo. Otóż do wykonania tych pączków używa się całych jajek , więc ten kłopot mamy z głowy.
Miałam dziś gości, co prawda zapowiedzianych, ale nie mogłam rano wyjść po zakupy i musiałam wymyślić coś słodkiego z tego, co miałam w domu. Wyszło mi pyszne i szybkie ciasto bananowo-żurawinowe z kokosową kruszonką :)