Kiełbasa okazała się bardzo smaczna. Jadłam ją i na ciepło, zaraz po sparzeniu i na zimno - jako dodatek do chleba. Jest może nieco bardziej sucha niż wieprzowa biała kiełbasa, ale to wynik braku tłustych kawałków.
Wypróbowałam je już w kilku przepisach i faktycznie sprawdza się idealnie, przede wszystkim w wytrawnych wypiekach. Podstawową zaletą jest fakt, że ciasta możemy użyć zaraz po wyrobieniu i to, że możemy przechowywać je w lodówce do 3 dni. Można też zagniecione ciasto zamrozić. Warto, bywa bardzo przydatne. Polecam!
Miałam dosyć intensywny wywar z kurczaka, ziemniaki i zero pomysłu na zupę. I jeszcze dużo kminku w szafce, gdyż jest to jedna z naszych ulubionych przypraw. Przyszła mi do głowy zupa z kminkiem. Znalazłam opis takiej zupy u Roberta Makłowicza, trochę pozmieniałam, nieco dodałam i tak powstała moja zupa kminkowa.
Miałam sporo wątpliwości gotując ten rosół. Lubię imbir, ale jego ilość trochę mnie przestraszyła. Bez potrzeby. Rosół wyszedł bardzo imbirowy, ale jednocześnie delikatny. Bardzo smaczny!
Tym razem prosta, ale bardzo smaczna surówka z dodatkiem cukrowego groszku, rukoli i krewetek. Użyłam krewetek koktajlowych, oczywiście najlepsze byłyby krewetki duże - królewskie. Ale i te małe nie są najgorsze ;)
Tak przygotowane ziemniaki są naprawdę smaczne. Przygotowałam tylko trzy, ale sądzę, że na osobę należy przewidzieć dwa. Dobrze jest wybrać ziemniaki o zbliżonej wielkości i kształcie, równo się ugotują i podpieką. Użyłam boczku pokrojonego w bardzo cienkie plasterki - dobrze się trzymał i nie wymagał wykałaczek.
Podczas ostatnich zakupów, zostałam poczęstowana małym deserem. Była to panna cotta na bazie soku z marchewki. Tak bardzo mi smakowała, że zaraz po powrocie do domu, postanowiłam zrobić taką samą. Użyłam kupionego soku marchewkowego (tzw jednodniowego)
Bardzo smaczny sos, lekko kwaśny i z małą goryczką. Sos niemal do wszystkiego. Świetnie nadaje się do ryby, wszelkich grillowanych mięs, można w nim moczyć warzywa. Co najważniejsze, ilość składników jest bardzo mała. Cytryny, czosnek i oliwa. I nieco soli do smaku.
Wspominała mi kiedyś moja Siostra o nietypowej przystawce. O Krwawej Mary, której nie wypijamy, lecz zjadamy. Przypomniała mi o niej niedawno, a ponieważ i okazja się trafiła warta takiej przystawki i ze składnikami problemu nie było, postanowiłam wreszcie sprawdzić co to za smakowitość.