Znalazłam ostatnio w sklepie silikonową formę do magdalenek i oczywiście nie mogłam się oprzeć, żeby jej nie kupić - raz, że mam sentyment do imienia Magdalena, a dwa, że zawsze byłam ciekawa, jak smakują te najsłynniejsze literackie ciastka.
To jest ten typ prostych ciastek, bardzo prostych, które przygotować można godzinę przed przyjściem gości i tylko wyłożyć ciepłe na stół. Nie słyszałam jeszcze (narazie) o prostszym przepisie, zwłaszcza że po przygotowaniu surowego ciasta można je zamrozić zrolowane w wałek i jak nadejdzie to niedzielne, popołudniowe ssanie w żołądku - rozmrozić, odkrajać nożem ciasteczka i kłaść na blachę i do pieca...
Wykonanie banalnie proste i szybkie. Równie szybko gotowe wafelki znikają z talerza ;-) . Smakuje jak krem śmietankowo - truskawkowy (w zależności od rodzaju użytej galaretki) :-)
Chrupiące i słodkie , nie trzeba dodatkowo posypywać cukrem pudrem , już lepiej posmarować dżemem ;-) A jeśli ktoś woli gofry małosłodkie , to zawsze może zmniejszyć ilość cukru dodaną do ciasta :-)
Jak karnawał to karnawał... ;-) Sądząc po nazwie to właśnie te róże powinny być najpopularniejsze o tej porze roku. Muszę jednak przyznać , że zrobiłam je pierwszy raz w życiu , przy okazji smażenia faworków (robi się je z tego samego ciasta). Może nie wyszły zbyt okazale , ale , jak to się mówi - "pierwsze koty za płoty" ;-)
Kolejna blogowa akcja wspólnego pieczenia (i gotowania). Tym razem świętujemy Dzień kobiet i to koniecznie na żółto :-) Co prawda moje ciasteczka nie są całe w tym kolorze , w dodatku dosyć blade , ale może nie zostanę przez to "zdyskwalifikowana" ;-)) Przepis wymyśliłam sama , a właściwie "poskładałam" z trzech innych przepisów i w ten oto sposób powstała moja , znacznie zmieniona , wersja amerykańskich 'Banana Moon Pies'.
Po ostatnim wypieku postanowiłam wynagrodzić m-żonkowi brak marmolady w cieście i upiekłam ciasteczka z marmoladą.W sumie są one bardzo łatwe , tylko nie miałam odpowiedniej końcówki do dekoratora i musiałam trochę się z tym pomęczyć. Później jednak wpadłam na inny pomysł i dokończyłam bez końcówki. Tym oto sposobem wyszły mi ciastka o różnych kształtach - gładkie i "kanciaste" ;-)
Te babeczki to po prostu poezja smaku ! Nie można ich ot , tak po prostu zjadać , trzeba się nimi delektować :-) Wyobraźcie sobie delikatne migdałowe ciasteczko , posmarowane pyszną masą czekoladową , a to wszystko przykryte jeszcze skorupką z czekolady...
Ciasteczka wyszły dokładnie takie jak chciałam - miękkie , lekko ciągnące w środku , z cieniutką , chrupiącą skorupką na wierzchu. Uwielbiam je na ciepło , zanim czekolada zastygnie :-)
Kiedyś bardzo lubiłam masło orzechowe , tylko ostatnio jakoś zalegało na półce i nie było na niego amatorów. Pomyślałam sobie , że w ciasteczkach smakowałoby ono zupełnie inaczej i byłby to dobry pomysł na jego zużycie. Piekłam już Peanut butter bread , bułeczki , za to ciastka zrobiłam po raz pierwszy. Wyszły całkiem smaczne , a najlepsze tuż po upieczeniu - pachnące i chrupiące.
Moja córka przypomniała sobie ostatnio o swojej książce kucharskiej " Dzieci gotują - kuchnie świata " . Po przewertowaniu przepisów stwierdziła , że byłoby fajnie , gdybyśmy razem upiekły jakieś ciasteczka . Wybrała szwedzkie ciasteczka kokosowe - sprawdziłyśmy , czy mamy wszystkie potrzebne składniki i zabrałyśmy się do roboty !
Moje dziecko od dawna mnie męczyło , żeby upiec razem ciasteczka cytrynowe . Tylko miały być koniecznie takie jak te własnoręcznie wykonane przez dzieci w przedszkolu :) Po lekturze wielu przepisów za najbardziej zbliżony ( jeżeli chodzi o składniki ) uznałam przepis dorotus76 .