Mnie taki lekki grzaniec smakował, mężowi chyba mniej, bo zapytany o zdanie powiedział, że przypomina mu trochę smak kompotu. Ale wypił do końca, czyli znaczy się, nie było takie złe. No i podstawową rolę spełniło: czyli rozgrzało. A oto przecież głównie chodziło :)
Tutaj nie gotuje się mleka ale daje prosto z puszki. Całość fajnie gęstnieje podczas mieszania składników i smakuje po prostu rewelacyjnie. Dla miłośników słodkich alkoholi, do których i ja się zaliczam, jest to po prostu pyszotka. Jeśli jeszcze ktoś nie próbował, bardzo polecam:)
Dzisiaj polecam koktajl, którego słodycz wystarczy na długi czas. Odważyłam się go zrobić raz i od tamtej pory często do niego wracam bo jest smaczny i orginalny. Z powodzeniem może zastąpić deser, kiedy ochota na słodycze jest bardzo silna.
Często spotykam się z tym, że nazwą Malibu obdarzany jest domowy likier kokosowy ale na mleku. Tymczasem Malibu, które kupujemy w sklepie jest bezbarwne dlatego chciałam wypróbować ten oto przepis. Moje Malibu nie jest dokładnie takie jak to sklepowe ale do drinków i ciast nadaje się rewelacyjnie.
Upały co prawda się skończyły ale nie szkodzi bo kubański drink o nazwie Byk smakuje nie tylko wtedy kiedy jest wysoka temperatura. Przepis znalazłam u Grumków i bardzo polecam bo to jest świetny drink nawet dla osób, które niezbyt lubią piwo.
Kolejny obiecany drink ma ładną nazwę, nie razi kolorem i wyraźnie smakuje. Swoją wyrazistość zawdzięcza ginowi oraz bąbelkom z wina musującego a także kwaśnej cytrynie. Moim zdaniem jest bardzo orginalny.
Wracam z przepisem na kokosówkę - pyszny likier, prawdopodobnie dużej części z Was znany, ale wiele osób prosiło mnie o przepis na niego. Myślałam, że to raczej damski alkohol, ale jak się okazuje mężczyźni sięgają po niego równie chętnie :)