To tureckie kotleciki mielone z dodatkiem ryżu i natki pietruszki. Bardzo fajne, smaczne, wilgotne w środku - a to zapewne zasługa odwrotnej kolejności niż u nas panierowania - najpierw w bułce, następnie w jajku.
Mięso mielone jadamy z mężem rzadko. Najczęściej jako dodatek do spaghetti czy farszu do papryk lub gołąbków. Nie wiem w sumie, czemu tak jest. Gdy byłam dzieckiem, kotlety mielone jadałam bardzo często. Z ziemniakami, mizerią, duszoną marchewką z groszkiem lub buraczkami, pojawiały się na naszym rodzinnym stole niemal raz w tygodniu.