Moja córka lubi krupnik i ja też. Ale ja korzenny, procentowy i pachnący miodem. Ów napój pamięta stare dzieje, dawne zabawy, swawole, śnieżne wieczory i zimne poranki. Na Podlasiu rozgrzewano się nim po kuligowych szaleństwach.
Rok temu jeden z październikowych weekendów spędziłam na jurze krakowsko-częstochowskiej. Pogoda jak na zamówienie, więc postanowiłam udać się na grzyby. Grzybów nie znalazłam, za to wróciłam z 2 kilogramami dzikiej róży. Z połowy przygotowałam nalewkę kresową.