Wymyśliłam sobie , że tym razem zrobię coś bardziej wykwintnego niż zwyczajne bitki czy kotlety ;-) Naszła mnie ochota na Strogonowa - kusiła mnie nim Ewa - aż skusiła. W końcu nie bez powodu nosi to imię ;)))
Czasem podejmujemy próby odtworzenia domowych smaków. Bitki wołowe jadałam u babci, a czasem pojawiały się również na stołówce szkolnej. Kojarzyły mi się zawsze z pysznym, mięciutkim mięsem i ciemnym, dość zawiesistym sosem. Chociaż efekty kubek w kubek nie udało mi się osiągnąć - dzielę się tym, do czego udało mi się dotrzeć.
Jesteśmy mięsożerni. Nic na to nie poradzę. Często więc robię zrazy zwijane, siekane, bitki, pulpety, klopsy i pieczenie. Zwykle znikają, nim zdążę sięgnąć po aparat. Tym razem jednak udało mi się jeden z nich sfotografować.