Tradycyjna baba ghanoush – dip z bakłażana
Ostatnio zastanawiałam się, jaką kuchnię mogłabym uznać za swoją ulubioną. Myślałam o tajskiej i włoskiej, ale chyba najbardziej przemawia do mnie kuchnia bliskiego wschodu. Uwielbiam kumin, a za tahinę i hummus dałabym się pokroić. Z mięsa najbardziej lubię jagnięcinę, ale w sumie to mogłoby go nawet nie być. A arabski chlebek maczany w gęstym dipie i zagryzany falafelem to dla mnie istna rozkosz. Dodajcie do tego świeżą kolendrę i cudownie pękające w ustach ziarna granatu i mogę nie wracać z tego świata. Równie wspaniała jest tradycyjna baba ghanoush – czyli dip z bakłażana. Cudownie kremowy, idealny do pieczywa albo wraz z innymi tzw. mezze, czyli przekąskami bądź przystawkami.
Pasta do chleba z pieczonych bakłażanówTa pasta składa się praktycznie z samych pieczonych bakłażanów i tahiny, czyli pasty sezamowej. Jest idealna jako pasta do chleba albo dip do różnych przekąsek. Można ją przygotować w kilku wariacjach. Ta moja jest najprostsza i najszybsza. Wystarczy upiec bakłażany, a miąższ zmiksować z pozostałymi składnikami. Możecie jednak zaszaleć i przed pieczeniem przypiec bakłażany nad palnikiem kuchenki gazowej. Dzięki temu nabiorą one dymnego posmaku. Albo jeszcze lepiej! Latem idealnie będzie wrzucić bakłażany w żarzący się popiół i pozwolić, aby ich skórka poczerniała. Również samo przygotowanie pasty ma dwa warianty. Jeżeli chcecie uzyskać bardzo gładką konsystencję, najlepiej ją zblendować. Ale można również po prostu rozgnieść wszystko dokładnie widelcem i pozwolić na to, aby konsystencja była bardziej grudkowata. W oryginalnej wersji właśnie tak się ją podaje.
Pyszna, wegańska przystawka – arabskie mezzeBaba ghanoush nie należy do najpiękniejszych przystawek świata. To po prostu beżowo – brązowa ciapaja. Ale możecie pięknie udekorować ją pestkami granatu i świeżej kolendry, aby nabrała wyrazistości i zachęcała gości do zanurzenia w niej świeżego chleba. Jeżeli dodatkowo skropicie ją oliwą goście po prostu się na nią rzucą – gwarantuję, bo zostało to sprawdzone ? W krajach Lewantu podawana jest jako mezze, czyli przystawka. Moja wersja jest bliższa tej perskiej, w której dodaje się nieco kuminu czy kolendry. W każdej wersji ta przystawka jest wegetariańska – i za to właśnie kocham arabską kuchnię. W tym wydaniu warzywa smakują po prostu wyśmienicie.
Entymologia nazwy tego dania jest bardzo ciekawa. Bābā oznacza po arabsku ojca, zaś ghannūj może być imieniem. Kombinacja tych dwóch słów może być tłumaczona jako ojciec kokieterii czy też rozpieszczony stary ojciec. Całkiem ciekawe nazewnictwo jak na taki, niby to brzydki dip.
Tradycyjna baba ghanoush – dip z bakłażanaSkładniki na pastę:- 2 bakłażany
- 2 łyżki tahiny (pasty sezamowej)
- sok z ½ cytryny
- sól
- 2 łyżki oliwy
- 2 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
- 1 łyżeczka kuminu
- pestki granatu
- świeża kolendra lub natka pietruszki
- oliwa z oliwek
Przygotowanie:
Bakłażany nakłuwamy w kilku miejscach widelcem i pieczemy w 200 stopniach przez 50-60 minut. Skórka ma stać się czarna, a środek bardzo miękki. Możemy też najpierw podpiec je nad palnikiem kuchenki gazowej, co nada im dymny posmak. Wyjmujemy z piekarnika i studzimy. Łyżką wyjmujemy miąższ i blendujemy z pozostałymi składnikami. Jeżeli chcemy uzyskać bardziej grudkowatą konsystencję, rozdrabniamy tylko wszystko widelcem i mieszamy. Podajemy przybrane granatem, kolendrą i oliwą.
Za kulisami – czyli co nieco o fotografii kulinarnejTą sesję robiłam w tempie błyskawicznym. tego dnia szykowałam imprezę od 8 rano i wśród przygotowywania całego mnóstwa przekąsek chciałam gdzieś zmieścić czas na szybkie sesje zdjęciowe. Ograniczyłam się do bardzo prostej stylizacji – tło mojego własnego wykonania (pamiętajcie, że możecie podobne u mnie zamówić – wszystkie tła zobaczycie tutaj), miseczki z daniem (kupiona we FlyingTiger) i drugiej mniejszej z kompletu na posiekaną kolendrę oraz talerza pod miseczką – wyszperany za grosze na pchlim targu. Brakowało mi czegoś w roku, więc użyłam ściereczki w kolorze kolendry i cytryny dla ożywienia sceny. Granat rozsypałam tworząc linię – linie sa super w fotografii kulinarnej. Kiedy się na tym skupicie, to możecie zauważyć, że niemal na każdym zdjęciu kulinarnym można dostrzec choćby jedną linię, która kieruje nasz wzrok po obrazku.
Zdjęcie robiłam w świetle dziennym, nautralnym i korzystając ze statywu. Do ujęć z góry użyłam samowyzwalacza i pozowałam własnymi rękami. Poniżej możecie zobaczyć, jak wyglądała scena i zdjęcie przed obróbką. Obróbka jak zwykle w Lightroomie.
Użyty sprzęt: Nikon D5200, obiektyw Nikkor 35mm 1.8, Statyw Manfrotto 055xpro z głowicą kulową. Przy ujęciach z przodu użyłam obiektywu Nikkor 60mm 2.8
Jeżeli macie jakieś pytania odnośnie przepisu albo kulisów robienia zdjęć czy obróbki, pytajcie śmiało! Dajcie też znać, czy jedliście już wcześniej to danie? Lubicie bakłażany w tym wydaniu?