Saag aloo
Gdybym miała wybrać sobie nowe miejsce zamieszkania, kierując się tylko i wyłącznie kuchnią danego kraju, bardzo poważnie rozpatrywałabym Indie. To byłby mój kulinarny raj :) Bakłażany, soczewica, ostro przyprawione ziemniaki, samosy... No i aromatyczne przyprawy, których same nazwy działają na zmysły niczym kadzidła. Kolendra, kardamon, kurkuma, kumin... i jej wysokość garam masala... Coś mi mówi, ze w poprzednim wcieleniu byłam hindusem-smakoszem, który cenił prostotę, ale nie gardził rozkoszami podniebienia :)
Saag aloo, czy też aloo saag to nic innego, jak smażone ziemniaki ze szpinakiem. Brzmi banalnie? No cóż, gdyby życie składało się wyłącznie z takich banałów, jak to danie... byłoby całkiem ekstatyczne :)
Ziemniaki obieram lub, jeśli są młode i ładne, szoruję do połysku ;). Kroję w dość grube plasterki. Na głębokiej patelni rozgrzewam olej - sporo, tak żeby dno było pokryte konkretną warstwą, w końcu muszą się w nim usmażyć ziemniaki :). Najpierw jednak przesmażam posiekane cebulę i czosnek, dorzucam kumin i kolendrę i czekam chwilę, żeby olej wyłapał smaki z przypraw. Wtedy dorzucam pyrki. Smażę, mieszając, żeby nie przywarły do patelni. Jeśli przywierają mimo to, można dolać troszkę wody, ale najpierw trzeba je choć trochę obsmażyć. Gdy ziemniaki pokryją się już całe olejem i zaczynają poddawać się obróbce termicznej, przykrywam patelnię i daję im spokój. Kiedy ziemniaki są już miękkie (sprawdzam widelcem), dorzucam umyty szpinak (można partiami). Doprawiam solą i garam masala. Teraz pozostaje poczekać, aż szpinak zrobi się wiotki i miękki i można nakładać na talerze. Dobrym towarzystwem dla indyjskiego saag aloo są typowo polskie jajko sadzone i szklanka kefiru. Oczywiście wtedy potrawa przestaje być wegańska ;)
Moją inspiracją był dziś blog Quick Indian Cooking.
- 0,5 kg ziemniaków
- 250 g szpinaku baby
- cebula
- 2 ząbki czosnku
- 0,5 łyżeczki kuminu
- łyżeczka ziaren kolendry
- 0,5 łyżeczki garam masala
- łyżka soli (lub do smaku)
- olej do smażenia
Ziemniaki obieram lub, jeśli są młode i ładne, szoruję do połysku ;). Kroję w dość grube plasterki. Na głębokiej patelni rozgrzewam olej - sporo, tak żeby dno było pokryte konkretną warstwą, w końcu muszą się w nim usmażyć ziemniaki :). Najpierw jednak przesmażam posiekane cebulę i czosnek, dorzucam kumin i kolendrę i czekam chwilę, żeby olej wyłapał smaki z przypraw. Wtedy dorzucam pyrki. Smażę, mieszając, żeby nie przywarły do patelni. Jeśli przywierają mimo to, można dolać troszkę wody, ale najpierw trzeba je choć trochę obsmażyć. Gdy ziemniaki pokryją się już całe olejem i zaczynają poddawać się obróbce termicznej, przykrywam patelnię i daję im spokój. Kiedy ziemniaki są już miękkie (sprawdzam widelcem), dorzucam umyty szpinak (można partiami). Doprawiam solą i garam masala. Teraz pozostaje poczekać, aż szpinak zrobi się wiotki i miękki i można nakładać na talerze. Dobrym towarzystwem dla indyjskiego saag aloo są typowo polskie jajko sadzone i szklanka kefiru. Oczywiście wtedy potrawa przestaje być wegańska ;)
Moją inspiracją był dziś blog Quick Indian Cooking.