Dziś dzień rozpoczęłam śniadaniem podanym do łóżka, pyszną kawą i lekturą "Prowadź swój pług przez kości umarłych". Mój mąż zniknął wkrótce na zakupach żywnościowych, a z błogiego lenistwa wyrwał mnie telefon przyjaciółki. Była niedaleko. I miała pomysł: zabrała moją córkę na spacer po mieście, po sklepach, na wizytę w czekoladziarni.