wiejskie muffinki na smalc(zyk)u
no i stało się to, co nie powinno.
walka miała nie być walką, a tańcem. nie wiem, czy to, co tworzę w kuchni nazwałabym tańcem. może teraz powoli formują się pierwsze jego kroki, ale jeszcze niedawno to była prawdziwa walka o byt jakiegokolwiek jedzenia. nie mówimy tutaj o chlebie z masłem porzuconym przeze mnie gdzieś na blacie w kuchni niesiona wołaniem dziecka. może to brak czasu, może stres, może zmęczenie, może kolki i załamania… a może to wszystko na raz. fakt pozostaje faktem. ostatni, świąteczno-noworoczny post i pustka na blogu. a miało być przecież inaczej.
kolki u Jagódki zrobiły swoje – poznałam co to życie, chroniczny brak snu i w ogóle brak czasu na wszystko. teraz myślę, że to nawet nie tyle brak czasu (zawsze przecież można byłoby znaleźć minutkę czy dwie dziennie i raz w tygodniu coś naskrobać), ale poczucie, że się diametralnie skurczył. przede wszystkim ten, który przeznaczałam na podstawowe obowiązki. potem pozostawał czas na wszystko inne (w tym blog). a teraz łatam czas na obowiązki a na bloga… brak?
wiem, że postów pt.: „od dziś będzie inaczej…” już się kilka pojawiło. ale teraz poczułam się boginią czasu. kolek nie ma, ja mam większe pole do popisu, bo po walce o karmienie, po trzech miesiącach się poddałam. staram się nie mieć wyrzutów sumienia i tyle.
dlatego na pierwszy rzut – ciężki kaliber – smalec. w tym przepisie można użyć standardowego smalcu, jaki znacie. ja jednak postanowiłam zrobić muffinki o smaku smalcu z cebulką i jabłkiem na bazie nowego hitu „Smakowita Pajda” z cebulką i jabłkiem*.
* a to dlatego, iż postanowiłam wziąć udział w zabawie “Smakowita Pajda to kulinarna frajda!”, którego sponsorem są ZT Kruszwica S.A. producent smalczyku roślinnego Smakowita Pajda.
a „Smakowita Pajda zaskoczyła mnie… ” … tym, że pod każdym względem bardzo dobrze zastępuje tradycyjny smalec. a takie rzeczy (niedawno „tylko w Erze”) nie zdarzają się za często.