Truskawkowa panna cotta
Wczoraj obchodziłam urodzinki. Jak wiadomo: osiemnaste! :) To dobra okazja, żeby wreszcie coś napisać na blogu, który się nieco zakurzył.
Inspirowana pomysłami Szarlotka: 1, 2 i 3, zrobiłam panna cottę. Ale nie taką zwykłą.
Zrobiona w ten sposób, prezentowała się naprawdę ładnie. Smak wzbogacał zastygnięty mus truskawkowy. Mniam!
Przepis na około 5 porcji
Składniki na część truskawkową:
- ok.500-600 g mrożonych truskawek
- 5 łyżek wody
- 2 łyżki cukru
- 3 łyżeczki żelatyny + zimna woda
W garnuszku zalewamy owoce wodą, dodajemy cukier. Podgrzewamy i dusimy do momentu aż owoce puszczą sok. Żelatynę zalewamy niewielką ilością zimnej wody i pozostawiamy do napęcznienia. Rozpuszczamy ją dokładnie w przygotowanym sosie truskawkowym. Schładzamy do zastygnięcia na około 1,5 godziny.
Aby uzyskać efekt skosu, ustawiłam szklanki w foremce do robienia babki. Może też spróbować ustawić szklanki w małych miseczkach.
Składniki na część śmietankową:
- 500 ml śmietanki 30%
- 70 ml mleka
- 4 łyżki cukru
- kilka kropli olejku migdałowego
- 3-4 łyżeczki żelatyny + zimna woda
Śmietankę wraz z mlekiem i cukrem, doprowadzamy prawie do wrzenia. Dodajemy olejek migdałowy i rozpuszczoną żelatynę (tak jak poprzednio). Mieszamy, by żelatyna dobrze się rozpuściła. Odstawiamy do ostudzenia. Kiedy będzie chłodna, delikatnie wylewamy ją na wcześniejszą warstwę truskawkową i wstawiamy do lodówki na 2 godziny.
***
Kiedy deser będzie gotowy, posypujemy go płatkami migdałów i ozdabiamy kilkoma truskawkami.
Smacznego!
PS. To może być dobry pomysł na nadchodzące Walentynki ;)