Śniadanie do łóżka #221: Dyniowe brioszki
Koniec lata przemówił do mnie w niebiesko-pomarańczowym kolorze. Barwach, których pewnie nigdy sama bym nie połączyła. Akceptuję ten przekaz, idzie nowa pora roku, początek jesieni jest zawsze piękny, a tym co będzie dalej nie ma sensu się teraz martwić.
Zakupiłam na Hali Targowej ulubioną dynię Hokkaido i postąpiłam z nią tak jak zazwyczaj. Pokroiłam w nierówne paski, skropiłam oliwą i upiekłam na blasze. Część podjadałam jako frytki, resztę zmiksowałam na puree. Pojawiło się pytanie co z nim dalej zrobić.
Patent z dodawaniem musu z dyni do ciasta drożdżowego, jak i tego na zakwasie stosowałam już wiele razy. Były formowane kajzerki, chałka, bagietka, dyniowy chleb tostowy na zakwasie i słodkie brioszki. Tym razem również postawiłam na brioszki, ale w słonej odsłonie.
Wiedziałam, że nasza niedziela będzie bardzo leniwa i nie będzie czasu na gotowanie. Dlatego postanowiłam, że upiekę dyniowe brioszki już w sobotę. Będą na niedzielne śniadanie do odgrzania w piekarniku, dzięki czemu staną się chrupiące. I przydadzą się jako przekąska w trakcie wycieczki na Półwysep.
Część puree wylądowało w cieście, resztę potraktowałam jako farsz, dodałam curry, imbir, chilli, ziarna słonecznika i posypałam tartym serem. Ser był wyjątkowy, bo karmelowy, dostałam go w prezencie od przyjaciela, który przywiózł go z wyprawy ze Spitsbergenu. Fajnie smakowo zagrał z dynią, ale możecie śmiało sięgnąć po inny ser. Myślę, że ciekawie się tu sprawdzi cheddar.
Na Półwysep wybraliśmy się uzbrojeni w termos z kawą i brioszki. Gdy Paweł igrał z wiatrem na kajcie, ja relaksowałam się na plaży czytając książkę. Wrzesień bawił się ze mną wyraźnie w kotka i myszkę, w chwilach kiedy pojawiało się słońce było mi przyjemnie, jak to bywa latem. Gdy słońce znikało robiło się smutno i jesiennie. Na koniec siedziałam już przemarznięta pod kocem i właśnie wtedy doczekałam się nagrody. W postaci najpiękniejszego zachodu słońca, jakie mnie spotkało w tym sezonie. Teraz już wiem, że błękit pięknie gra z pomarańczowym.
Dyniowe brioszki/ 20 sztuk
Ciasto:
- 500 g mąki pszennej typ 650
- 7 g suszonych drożdży intant
- 200 g puree z pieczonej dyni *
- jajko
- 230 ml letniego mleka lub wody
- łyżeczka cukru trzcinowego
- 1,5 łyżeczki soli
- 80 g zimnego masła
- 200 g puree z pieczonej dyni *
- mała cebula
- ząbek czosnku
- 2 cm korzenia imbiru
- łyżeczka posiekanej papryczki chilli
- garść ziaren słonecznika lub dowolnych orzechów
- 1/2 łyżeczki ostrej papryki
- 1/2 mielonego curry
- łyżeczka miodu
- 2 łyżki soku z cytryny
- sól, pieprz
- łyżeczka masła klarowanego
- 100 g tartego sera (u mnie karmelowy, ale może być np. cheddar)
- białko
- 4 łyżki tartego sera
- Mąkę wsypujemy do misy, dodajemy drożdże, puree z dyni, jajko, przyprawy. Podgrzewamy mleko lub wodę, aby płyn był letni, ale nie gorący. Wlewamy go stopniowo do suchych składników i zagniatamy ciasto ok. 3-4 minut, aż stanie się elastyczne.
- Następnie dodajemy po kawałeczku zimnego masła i przy pomocy miksera z hakiem. Wyrabiamy ciasto jeszcze ok. 2 minuty, aż wchłonie masło. Ciasto zostawiamy w misie, przykrywamy i stawiamy w ciepłym miejscu bez przeciągów na godzinę.
- Na patelnię wrzucamy masło klarowane i podsmażamy posiekaną drobno cebulę z czosnkiem, chilli, imbirem i ziarnami słonecznika. Dodajemy puree dyniowe oraz przyprawy, podsmażamy kilka minut. Na koniec dodajemy do smaku miód i sok z cytryny. Farsz studzimy.
- Wyrośnięte ciasto przekładamy na oprószony mąką blat i wałkujemy na prostokąt o długości 0,5 cm. Smarujemy go masą dyniową, posypujemy serem i pozostawiamy brzegi wolne. Ciasto zawijamy jak roladę zaczynając od dłuższego boku i kroimy na paseczki.
- Utworzone brioszki kładziemy w odstępach na blasze wyłożonej pergaminem i przykrywamy ściereczką na 30 minut.
- Piekarnik rozgrzewamy do 190 stopni. Wierzch brioszek smarujemy białkiem i posypujemy tartym serem.
- Brioszki pieczemy 15 minut, następnie studzimy na kuchennej kratce.
Tosia