Maliny i galaretka
Zniknęłam na dobre. ;-) Nadrabiam wszelkie zaległości, by mieć wolną głowę na wakacjach, a w międzyczasie staram się też odpoczywać, bo za niczym tak nie tęsknię, jak za byciem wypoczętą. Na razie jest to jeszcze nierealne. ;-) Jak na blogerkę kulinarną marnie też się staram w kuchni;-) Bób, fasolka z bułką tartą, ziemniaki ze zsiadłym mlekiem, chłodnik itd., tym się żywimy. Wszystko co teraz przygotowuję w kuchni robię po linii najlżejszego oporu. I bardzo mi w to graj. Fakt, teraz jest dobry czas na to, by w kuchni tworzyć cuda. Co dzień inne, oszałamiające, ze składników, które zaraz znikną, bo skończy się na nie sezon. Zawsze latem smakuje mi jednak to co najprostsze i co nie zabiera mi czasu. Nie mam cierpliwości. Po prostu ciągnie mnie na dwór. :-) Dziś z dzieciakami zrobiliśmy prosty malinowy deser. Pomysł, by połączyć panna cottę z galaretką podpatrzyłam na stronie Ugotuj to.
Maliny i galaretka
2 galaretki malinowe l. z owoców leśnych
pudełko świeżych malin
400 ml mleka kokosowego
2 łyżki cukru
łyżka soku cytryny
3 i pół łyżeczki żelatyny
Galaretki rozpuściłam, przestudziłam, wlałam do pucharków i wsypałam do nich owoce. Wstawiłam do lodówki, a gdy zastygły przygotowałam panna cottę z mleka kokosowego. Lepsza byłaby klasyczna, ze śmietanki, ale mój syn jest uczulony na krowie mleko, więc robię ją albo z koziej śmietanki albo z kokosowego mleka.
Do miseczki wsypałam żelatynę. Dodałam do niej trochę gorącej wody, by spęczniała. Mleko podgrzałam w rondelku i do ciepłego dodałam żelatynę. Podgrzewałam mleko, cały czas mieszając, by żelatyna dokładnie się rozpuściła. Przed zagotowaniem mleka rondelek zdjęłam z gazu. Wsypałam do niego cukier i dodałam sok z cytryny. Dokładnie wymieszałam i zostawiłam, aż masa przestygła. Następnie wylałam ją na wierzch pucharków i jeszcze raz wstawiłam je do lodówki, by całość zastygła.