Ostatnio oglądałam film z cytrynami. Najpierw spektakularnie wysypały się z siatki głównej bohaterce, potem pojawiły się na wielkim obrazie w biurze kolejnej postaci, a na koniec mieniły się swoim żółtym kolorem na tle zielonych liści w sadzie z drzewkami cytrynowymi. Uznałam to za znak i nabrałam ogromnej ochoty, żeby zrobić lemon curd czyli krem cytrynowy.