Te zawijańce powstały z silnej potrzeby załagodzenia skutków jesiennej chandry. Kiedy kiepski nastrój coraz bardziej rozpościerał nade mną swoje skrzydła, napełniając dom półmrokiem......w piecu rumieniły się warstwy cienkiego, chrupiącego ciasta z dyniowo-korzennym nadzieniem.......i wtedy wyszło słońce....;)