Zupa dyniowa z mlekiem kokosowym
Nie lubię zimna, jesieni, zimy. W te długie złe miesiące przy życiu trzyma mnie myśl o tym, że przyjdzie w końcu wiosna oraz... niektóre potrawy. Na przykład zupa dyniowa w różnych wariacjach. W sezonie przygotowuję sobie zapas purre dyniowego i dzięki temu nawet w lutym mogę się rozgrzewać ulubioną zupką. Zresztą moja zamrażara-gigant zawsze obfitowała w dynię, jako że była to jedna z niewielu rzeczy, na którą Kajzer jako maluszek nie był uczulony. Bo na pestki był, co nam wyszło dopiero na testach skórnych. Ech z tą alergią... Nie dojdziesz, nie rozkminisz, jaja sobie normalnie suka z nas robi. Miąższ dyni nie uczula, a pestki owszem. No cyrk!
Trzeba mieć:
2 szklanki puree z pieczonej dyni
1-2 szklanki bulionu warzywnego*
mleczko kokosowe - do smaku (ok. 150 ml)
pełną łyżkę masła klarowanego
małą cebulę
ząbek czosnku
przyprawy do smaku: imbir, curry, sól, pieprz, chili
"orzeszki dyniowe" do dekoracji
opcjonalnie talarki żytnie do podania
Rozgrzać masło klarowane i lekko zeszklić na nim pokrojoną w kostkę cebulę. Dodać posiekany czosnek, pół łyżeczki curry oraz sporą szczyptę imbiru, wymieszać na ogniu, a następnie dodać puree oraz szklankę bulionu, mleczko kokosowe i zmiksować na krem. Sprawdzić konsystencję i dolewać jeszcze tyle bulionu lub mleczka, by osiągnąć ulubioną postać kremu. Doprawić solą, pieprzem i chili. Podawać zupę posypaną prażonymi pestkami dyni (czyli "orzeszkami dyniowymi") lub z talarkami.
*ilość "rozcieńczacza" zależy od gęstości puree oraz naszych preferencji