Zrazy po nelsońsku
Pochodzenie tej potrawy sięga XVIII wieku. Admirał Horatio Nelson opracowując plany wojenne, nic nie jadł. Zatroskany kucharz okrętowy przygotował te zrazy, by zaintrygować admirała. I udało mu się to. Są też inne źródła, które mówią, że jest to danie kuchni staropolskiej, a nazwa nie ma nic wspólnego z pochodzeniem - jak przysłowiowa ryba po grecku, czy śledzie po japońsku;-)
W oryginale potrawa jest zapiekana, a głównym składnikiem jest polędwica wołowa. Ja ją gotowałam w garnku próżniowym Happycall Vacuum (klik) i użyłam do jej przygotowania polędwiczki wieprzowej. Tamtej nie jadłam, a ta jest wyborna:-) Zapraszam!
Składniki:
- 1 polędwiczka wieprzowa,
- 1 cebula,
- 2 garście suszonych grzybów,
- 4 - 6 ziemniaków średniej wielkości,
- sól, pieprz,
- 2-3 łyżki śmietany (ja ją tu zupełnie pominęłam),
- 1 łyżka masła lub oleju.
Przygotowanie:
Grzyby suszone moczyć przez 2 h w zimnej wodzie. Mięso oczyścić z błon i pokroić na 1 cm eskalopki. Rozbić ręką i doprawić solą i pieprzem. Podsmażyć na łyżce masła. Dorzucić cebulę pokrojoną w piórka, następnie warstwę plastrów ziemniaków. Doprawić solą i pieprzem i na koniec wrzucić odsączone grzyby. Podlać lekko wodą i dusić w naczyniu próżniowym około 20-30 minut. Po odstawieniu potrawa jeszcze dochodzi. W oryginale należałoby grzyby obgotować i ziemniaki również, ale używając garnka Happycall zupełnie to pomijamy. No i robiąc tradycyjnie powinniśmy podlać śmietaną i zapiekać.