Trufle kokosowe
Bardzo lubię słodkie maleństwa, takie na jeden ząb. Wszelkie drobne ciasteczka, miniaturowe rogaliki, pralinki, trufle i czekoladki. Kiedyś, w czasach przedblogowych, robiłam ich znacznie więcej. I to jest właśnie największy paradoks blogowania – im więcej się myśli o tym, co przygotować, jak to „oprawić”, by ładnie się prezentowało, tym bardziej stawia się na różnorodność i rzadziej powtarza się pomysły.
Szczerze mówiąc, powtarzają się u nas wariacje na temat prostych i szybkich dań jak makaron z grzybami czy makaron z kukurydzą, tysiąc odsłon zupy wielowarzywnej czy dobry kotlet nie jest zły, szczególnie jeśli jest stekiem. Wszystkie one trafiają do przegródki „dania nieblogowe”, bo można je pokazać raz, ale nie dwadzieścia ze zmienionym jednym czy dwoma składnikami. Co za różnica czy z marchewką, czy z batatem, czy posypałam pietruszką czy bazylią, czy to był kurczak czy kawałek kiełbasy.
O ile obiady „nieblogowe” są dość gęsto przeplatane „blogowymi”, czyli po prostu nowościami na naszym stole, o tyle słodkości wypadają znacznie słabiej. Miałam kiedyś taką ambicję, żeby zawsze mieć „ciasto na niedzielę”. Problem polega na tym, że nasza rodzina jest malutka, o wielopokoleniowych rodzinnych obiadach jako imigranci możemy tylko pomarzyć. Wobec tego niedzielne ciasto zjadamy do środy. Gdybym jadła tyle słodyczy, wyglądałabym jak bułeczka, ewentualnie nabawiłabym się jakiejś choroby. Łatwo policzyć, że limit czterech kawałków ciasta na miesiąc oznacza jedno ciasto w miesiącu…
Pomimo tego, że chwilowo odpuściłam sobie ideę niedzielnego ciasta jako punktu obowiązkowego, to od czasu do czasu coś piekę. Wiadomo – urodziny, święta, rocznice, goście – zawsze jakiś powód się znajdzie, by dzień uczcić domowym wypiekiem. Najczęstszym z tych powodów jest… zły nastrój. Zajadam słodyczami okresy spadku energii, gorszego samopoczucia, kłótnie z mężem, stresy i PMS-y. Upiorny tydzień (huragan Ofelia, sztorm Brian i fochy męża) zaowocował truflami kokosowymi.
Przepis na to cudo podejrzałam u redakcyjnej koleżanki. Są pyszne, szybkie i proste w wykonaniu. Przypadną do gustu każdemu, kto lubi kokos, Bounty i Rafaello. Króliczka, która jest wielką miłośniczką wiórków kokosowych, wychwalała mnie jako najlepszą mamcię na świecie. Są tak dobre, że do niedzieli z pewnością nie dotrwają…
TRUFLE KOKOSOWE
(ok. 30 sztuk)
- 200 g białej czekolady
- 120 g serka Philadelphia
- 150 g wiórków kokosowych
- 2 łyżki whiskey
Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej, a następnie odstawiamy na kilka minut. Do przestudzonej czekolady dodajemy serek śmietanowy i alkohol. Gdy czekolada połączy się z serkiem, dodajemy 100 g wiórków kokosowych i dokładnie mieszamy. Wstawiamy do lodówki na 30-60 minut, aby masa stężała na tyle, by można z niej formować trufle. Formujemy kuleczki, a następnie obtaczamy je w wiórkach kokosowych. Podajemy od razu lub wstawiamy do lodówki w pudełku z pokrywką.
(przepis Małgosi/Ósmy kolor tęczy)