Śniadanie wyciągające z łóżka
Czasami możemy pozwolić sobie na leniwe śniadanie w środku tygodnia. Kiedy ja mam wolne, a C. idzie do pracy raczej później niż wcześniej. Z niego jest typowy nocny Marek - potrafi pół nocy przesiedzieć przed komputerem, żeby położyć się nad ranem. Ja, choćbym nie wiem, jak się starała, nie jestem w stanie dotrzymać mu kroku. Zazwyczaj padam w okolicach północy, na kanapie, z głową pod kołdrą, żeby mnie światło z ekranu nie raziło w oczka. Później C. lekko potrząsa mnie za ramię albo zanosi do łóżka, jak wszelkie próby dotarcia do mojej świadomości zawodzą. Rano z kolei budzę się rześka jak skowronek w okolicach ósmej, kiedy on jeszcze śpi w najlepsze. I wtedy żadne całuski i słodkie słówka nie pomagają - odwraca się do mnie plecami, pies przyjmuje strategiczną pozycję z uszami na jego twarzy, i tyle mam z ich towarzystwa. Idę wtedy najpierw do łazienki, później wracam na kanapę i sobie czytam godzinkę albo dwie. Jeśli z pokoju obok nadal nie dochodzą żadne odgłosy jakiejkolwiek aktywności, wędruję do kuchni. Najpierw skomplikowany proces uruchamiania ekspresu, który zawiera w sobie mielenie kawy. Patrzę wyczekująco na drzwi - nic. No trudno. Następnym razem kupię młynek wydający odgłosy młota pneumatycznego, może będzie działał lepiej.
Kiedy ekspres powoli robi swoje, zaglądam do lodówki. Co my tutaj mamy...? Rabarbar...? Najpierw na patelnię trochę cukru z sokiem pomarańczowym. Gdy przybiera ten cudownie złoty kolor, wrzucam pokrojony na kawałki rabarbar i smażę kilka minut. O mamuniu! Jak ja to lubię! Obezwładniający wręcz zapach, i ten obłędny smak - słodko-kwaśny, idealnie wyważony, z pomarańczową nutą. Nie można się nie zakochać... Do tego pancakes, czyli jedyne naleśniki, które potrafię przygotować. Tych kilka sztuk smaży się błyskawicznie, a naprawdę dobrze komponują się z karmelizowanym rabarbarem, szczególnie, jeśli i w nich przewija się pomarańczowa nuta. W tym momencie czuję ciepły oddech na karku, Det dufter godt, skat. No ba! Pewnie, że ślicznie pachnie.
Niezawodny sposób na wyciągnięcie śpiocha z łóżka.
Pomarańczowe pancakes z karmelizowanym rabarbarem
Składniki: (na 12 sztuk)
- 2 jajka
- 150 ml mleka
- 80 ml oleju
- sok z 1/2 pomarańczy
- skórka otarta z 1 pomarańczy
- 250 g mąki pszennej
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 1/2 łyżeczki soli
- 40 g cukru
dodatkowo:
- 250 g rabarbaru
- 55 g cukru
- sok z 1/2 pomarańczy
Rabarbar umyć, pokroić na 1centymetrowe kawałki. Na patelni skarmelizować cukier z sokiem. Kiedy zacznie nabierać złotej barwy, dodać rabarbar. Smażyć, aż rabarbar zmięknie, ale nie jeszcze nie będzie się rozpadał.
Jajka roztrzepać, wlać olej, sok i mleko, dodać skórkę i dokładnie wymieszać. Do drugiej miski przesiać mąkę, wymieszać z sodą, solą i cukrem. Dodać do mokrych składników, dokładnie połączyć (w masie nie może być grudek).
Na dobrze rozgrzaną patelnię wykładać porcje ciasta (około 2 łyżek), smażyć na złoto-brązowy kolor z dwóch stron.
Podawać ciepłe z karmelizowanym rabarbarem.
Smacznego!
Zdjęcie jest, jakie jest - jak już śpioch wynurzył się spod kołdry, to mi się rzucił na talerzyk, więc błyskawicznie pstryknęłam cztery fotki, z których raptem jedna nadaje się do upublicznienia. Hmm... Tak naprawdę jakość tego zdjęcia jest dowodem na pyszność naszego śniadania, więc jeśli macie akurat jakiegoś śpiocha w zanadrzu, koniecznie wypróbujcie mój sposób.