Słodka sobota #14: Batony Rocky Road
Czasami mam wrażenie, że język angielski potrafi lepiej zilustrować desery. Często szukam odpowiedników w języku polskim i nie mogę ich znaleźć. Weźmy na przykład "topping". Nie jest to polewa, bo jak sama nazwa wskazuje nie polega to na rozlewaniu czegoś po ciastku. Przybranie? Nie brzmi zbyt apetycznie. Nie jest to też lukier, jak sugeruje mi mój słownik, oczywiście może nim być, ale nie zawsze. Albo "curd", nie jest to przecież zwykły krem, wyróżnia się swoją delikatną galaretowością, a nazwa "masełko" nie jest zbyt przekonująca. Do czego zmierzam? Moje batony w dosłownym tłumaczeniu musiałabym nazwać "wyboistą drogą", więc pozostanę przy nazwie oryginalnej.
Batony Rocky Road (forma 23 x 23 cm) - 440g gorzkiej czekolady - 200g masła - 3 łyżki miodu - 2 łyżki wiśniówki (pominąć w wersji dla dzieci;) - 100g herbatników - 100g kolorowych pianek marshmallows - 100g blanszowanych migdałów - 50g suszonej żurawiny
- 50g kandyzowanej skórki pomarańczowej
W kąpieli wodnej rozpuść czekoladę z masłem. Dodaj miód i wiśniówkę, dobrze wymieszaj. do innego garnuszka przelej ok. 1,5 chochli mieszanki. Pokrusz herbatniki na średniej wielkości kawałki. Dodaj do "głównego garnuszka". Dodaj resztę składników, poza piankami marshmallows i wymieszaj. Daj czekoladzie trochę wystygnąć dodaj pianki. Formę wyłóż papierem do pieczenia. Przelej masę równomiernie, i wszystko zalej wcześniej odłożoną czekoladą. Wsadź do lodówki na noc, następnego dnia pokrój w kwadraty.
Śliwka