Musaka (moussaka)
Efekt mojego pierwszego wspólnego, wirtualnego gotowania. Zaproszenie dostałam od Violi z Fun & Taste (DZIĘKUJĘ!). Gotowali również: Asia (Kaczodajnia), Bartek (Facet na talerzu), Patrycja (Czerwień i Błękit), Aga (Kuchnia z jadalnią), Monika (Maxymonium kulinarne), Mariola (Veggieola) oraz Anna (Voyagedegustacje) z Zapraszam na ich blogi.
A musaka? Znakomita! Naprawdę godny polecenia przepis. Pierwszy raz jadłam domową i chyba długo się nie zdecyduję na kupną.
I w tym miejscu jeszcze jedne podziękowania - dla Mamy, która tak najwięcej włożyła w przygotowanie tej pysznej potrawy :* Niestety córa jeszcze nie radzi z obróbką mięsno-warzywną inną niż kurczak i cukinia, ale pilnie uczy się... od najlepszych :)
Składniki
przepis od Violi z blogu Fun & Taste
- 3 bakłażany
- 1 cebula
- 1 ząbek czosnku
- 125 ml oliwy
- 400 g mielonej jagnięciny [u mnie wieprzowina]
- 400 g posiekanych pomidorów z puszki
- 2 łyżki koncentratu pomidorowego
- 1/2 łyżeczki mielonego cynamonu
- 2 łyżki świeżo posiekanej natki pietruszki
- 2 łyżki świeżo posiekanej mięty [pominęłam]
- 3 łyżki masła
- 3 łyżki mąki
- 300 ml mleka
- 75 g żółtego sera
- sól, pieprz
Bakłażan wymyć, osuszyć, oczyścić i pokroić na plastry 0,5 cm. Posypać solą i pozostawić na 1 godzinę. Cebulę i czosnek obrać, drobno posiekać i mocno przesmażyć razem z mięsem na 2 łyżkach oliwy. Przyprawić solą i pieprzem. Pomidory wlać wraz z sosem do mięsa, dodać koncentrat pomidorowy, wymieszać, dodac zioła. Patelnię zdjąć z ognia. Bakłażan opłukać, osuszyć i smażyć porcjami z obu stron na pozostałej oliwie. Plastry bakłażana układać warstwami naprzemiennie z mięsnym sosem w natłuszczonej formie do zapiekanek. Piekarnik nagrzać do temp 220 stopni (termoobieg 200). Z roztopionego masła i mąki zrobić zasmażkę, rozprowadzić ją mlekiem i gotować, aż powstanie gęsty, kremowy sos. Przyprawić do smaku, polać zapiekankę. Całość posypać startym serem i piec ok 45 minut.
*Z podanej ilości składników wyszły mi dwie nieduże formy do zapiekania.
Nie wiem jak Wy, ale ja wszelkie zapiekanki najbardziej lubię 'dzień po' - odgrzewane. Swoją drogą są też wtedy dużo bardziej fotogeniczne :)