Kotlety z dorsza, czyli irlandzkie fishcakes
Musicie przyznać, że po angielsku ładnie się nazywają… Gdyby tłumaczyć, używając haseł z początku słownikowej listy, wyszłoby nam ciasto rybne. Słowo cake ma jeszcze jedno znaczenie – oznacza też usmażony na patelni placek. Mamy więc zadomowione w polszczyźnie pankejki, czyli naleśniki, mamy potato cakes, czyli kotlety z ziemniaków, i właśnie fishcakes, czyli kotlety z ryby. W tradycyjnej kuchni irlandzkiej są też placki z surówych ziemniaków, które nazywają się boxty, ale to już zupełnie inna historia…
Rybne kotlety mnie z początku odstraszały. Zastanawiałam się, czy to w ogóle może być dobre – ryba wymieszana z kartoflami i do tego panierowana. Przed oczami stawał mi obraz najbardziej mdłego posiłku, jaki tylko może się trafić na obiad. Spróbować kiedyś jednak trzeba było, bo nie można ocenić smaku samym wzrokiem. Miałam szczęście, bo pierwsze, które jadłam – w Lang’s Restaurant u nas we wsi – były pyszne. Zamawiałam je coraz częściej w różnych miejscach, by przekonać się, że może być to prawdziwa przyjemność lub wielkie rozczarowanie. Niestety miałam rację – fishcake może okazać się mdłą, panierowaną papką. Zdarza się to bardzo rzadko, ale jednak się zdarza.
Ważna jest tu ryba i przyprawy. Najlepiej robić z… dobrej ryby. Jedząc na mieście, możemy narazić się na kotlety z taniej, białej rybki, która mogła być mrożona lub solona, co wpływa na smak i jakość mięsa. Czasem rzeczywiście kotlety nie są odpowiednio przyprawione – raz trafił mi się kotlet nafaszerowany mnóstwem chili, co nie tylko dało palący smak, ale przede wszystkim zupełnie zagłuszyło rybę.
Najbardziej lubię kotlety z dorsza, nawet bardziej niż te z łososia. Z dorsza i z drobniutko posiekanym estragonem. Zjedzone na pod gołym niebem, gdy bryza od oceanu przynosi lekko słone powietrze. Świetne na przystawkę w towarzystwie zieleniny, na lunch a także na lekką kolację, po której najlepiej przesiąść się na leżak, by z kieliszkiem wina w dłoni obserwować wracające z żerowisk stada kawek i gawronów. Pomarzyć można, a tymczasem trzeba zagonić maluchy do kąpieli, a potem przekonać je do pozostania w swoich łóżkach…
FISHCAKES (KOTLETY RYBNE)
- 450 g mączystych ziemniaków
- 450 g filetów z dorsza (bez skóry)
- 2 łyżki posiekanego estragonu
- skórka otarta z 1 cytryny
- 2 łyżki kremówki
- 1 łyżka mąki
- 1 rozbełtane jajko
- 120 g bułki tartej
- 4 łyżki oleju
- sól
- świeżo zmielony pieprz
Umyte ziemniaki kroimy na kawałki i gotujemy w osolonej wodzie ok. 15-20 minut. Odcedzamy i tłuczemy. Filety układamy na patelni z wysokim brzegiem, wlewamy tyle wody, by przykryć ryby, wstawiamy na średni ogień i zagotowujemy. Gdy woda zawrze, zmniejszamy temperaturę, przykrywamy i gotujemy ok. 5 minut. Ryby wyjmujemy łyżką cedzakową i układamy na talerzu. Gdy przestygną, dzielimy na mniejsze kawałki, upewniając się, że nie ma w mięsie ości.
Rybę mieszamy z ziemniakami, estragonem, skórką z cytryny i kremówką. Przyprawiamy solą i pieprzem. Kotlety formujemy ręcznie lub przy pomocy praski. Oprószamy mąką, a następnie panierujemy w jajku i bułce tartej. Kotlety układamy na blaszce i wstawiamy do lodówki na przynajmniej 30 minut. Olej rozgrzewamy na patelni. Smażymy kotlety na średnim ogniu ok. 5 minut z każdej strony.