Jesienne przysmaki
Jesienią jest kolorowo.
Kolorowe są liście na drzewach, kolorowe są wszystkie chustki, czapki, palta, rękawiczki. Uwielbiam modę jesienną. Można inspirować się w niej lasem, kasztanami... Sama zakupiłam dziś kolczyki-żołędzie.
Kolorowo też jest w garnku!
Spójrzcie na tę zupę! Od samego patrzenia robi się weselej! I ślinka cieknie. Zupa smakuje bardzo jesiennie. Gdy tylko jej skosztowałam miałam jedno wrażenie - ta zupa jest po prostu... PRZYJEMNA. Gdy do naszego żołądka powolutku wlewa się rubinowy bulion, przychodzą do nas wszystkie miłe wspomnienia poprzedniego dnia, wszystkie cieple słowa usłyszane niegdyś od bliskich.
Przepis: Uwaga początkowa: zupa jesienna ma to do siebie, że wrzucamy do niej wszystkie skarby ogródka zakupione u babuli na targu. Podstawą jest: duży burak, por, korzeń selera i pietruchy, dwie duże marchwie, duża cebula, co najmniej trzy ząbki czosnku. Wreszcie, kapusta! Kapusta jest bardzo ważna w tym wszystkim. Może być zwykła biała lub włoska. Może być pół na pół z niebieską, albo kiszoną, jeśli chcemy ubogacić się w w witaminę C. Moim dodatkiem specjalnym do zupy była kawałek wędzonej kiełbaski, o którym już pisałam. Rarytas, który stanowi bonus, gdy pracuje się, na przykład jako niania. Podstawowe składniki wrzucamy do gotującej się wody jako pierwsze. Następnie dorzucamy (w zależności od tego, co uda nam się złowić na targu): kalafior, brokuł, dynię, tudzież żółtą fasolkę. W obecnej porze polecam zaś jedna kwaśną renetę. By uczynić zupę bardziej treściwą, dodajemy fasole czerwoną lub soczewicę. Z przypraw polecam ziołowe mieszanki na bazie pietruszki, majeranek, liść laurowy i ziele angielskie, jak to przy kapustnych...
Zupa ta w dziwny sposób zabiera nas do drewnianej chatki gdzieś w górach, gdzie przed palącym się kominkiem rozmyślamy o rzeczach metafizycznych. I sprawia, że znów się chce.
Chce się, na przykład, więcej gotować. Nowe przepisy już wkrótce!!!
Spójrzcie na tę zupę! Od samego patrzenia robi się weselej! I ślinka cieknie. Zupa smakuje bardzo jesiennie. Gdy tylko jej skosztowałam miałam jedno wrażenie - ta zupa jest po prostu... PRZYJEMNA. Gdy do naszego żołądka powolutku wlewa się rubinowy bulion, przychodzą do nas wszystkie miłe wspomnienia poprzedniego dnia, wszystkie cieple słowa usłyszane niegdyś od bliskich.
Przepis: Uwaga początkowa: zupa jesienna ma to do siebie, że wrzucamy do niej wszystkie skarby ogródka zakupione u babuli na targu. Podstawą jest: duży burak, por, korzeń selera i pietruchy, dwie duże marchwie, duża cebula, co najmniej trzy ząbki czosnku. Wreszcie, kapusta! Kapusta jest bardzo ważna w tym wszystkim. Może być zwykła biała lub włoska. Może być pół na pół z niebieską, albo kiszoną, jeśli chcemy ubogacić się w w witaminę C. Moim dodatkiem specjalnym do zupy była kawałek wędzonej kiełbaski, o którym już pisałam. Rarytas, który stanowi bonus, gdy pracuje się, na przykład jako niania. Podstawowe składniki wrzucamy do gotującej się wody jako pierwsze. Następnie dorzucamy (w zależności od tego, co uda nam się złowić na targu): kalafior, brokuł, dynię, tudzież żółtą fasolkę. W obecnej porze polecam zaś jedna kwaśną renetę. By uczynić zupę bardziej treściwą, dodajemy fasole czerwoną lub soczewicę. Z przypraw polecam ziołowe mieszanki na bazie pietruszki, majeranek, liść laurowy i ziele angielskie, jak to przy kapustnych...
Zupa ta w dziwny sposób zabiera nas do drewnianej chatki gdzieś w górach, gdzie przed palącym się kominkiem rozmyślamy o rzeczach metafizycznych. I sprawia, że znów się chce.
Chce się, na przykład, więcej gotować. Nowe przepisy już wkrótce!!!