Gulasz egipski
W pierwszych słowach postu mego proszę o wybaczenie foty, która przedstawia gulasz i znajduje się pod przepisem. Chybcikowe ujęcie z urządzenia mobilnego było jedynym możliwym jeśli chodzi o ten gulasz. No to cyk.
Przepis na taki gulasz wynalazłam wieki temu gdzieś w sieci i oczywiście o nim zapomniałam. Szkoda, szkoda... Dobrze, że się na świstku uchował i w ramach wiosennych porządków ujrzał światło dzienne. Zresztą nie on jeden, zatem w kolejce poczekał... Paciaja jest pyszna i zdrowa, i jak raz zagościła, tako będzie gościć nie raz. Ale pod pewnym warunkiem. A mianowicie odpowiedniego przyprawienia. Bo jednak sól, pieprz i trochę natki to dla nas mało, potrzebujemy nadać jej mocniejszego charakteru. Ja mam ostatnio (czyli chyba od roku) jakieś okrutne ciśnienie na warzywa. Mogę wręcz zacząć bać się, że podążam w stronę wege. Nie wiem, czy to dobrze, bo żelazo, B12 i tak dalej, no ale zmuszać się nie będę, zwłaszcza, że dieta z przewagą warzyw dobrze mi robi w obwodach. Pichcąc gulasz egipski nie trzymałam się proporcji ze świstka, bo od razu wyczułam, że nie ma takiej potrzeby. Dobrze zrobiłam.
Należy przygotować:
po szklance ugotowanej fasoli,kukurydzy, obranych i pokrojonych pomidorów oraz pokrojonej w słupki cukinii
2 cebule pokrojone półtalarki
zieloną paprykę pokrojoną w paski
3-4 łyżki oleju
sól i pieprz do smaku
łyżkę posiekanej natki pietruszki do posypania
opcjonalnie: ulubione zioła lub przyprawy (ja dodałam meksykańską)
Rozgrzać olej i poddusić na nim cebulę z papryką. Dodać cukinię i smażyć warzywa na niedużym ogniu, aż nieco zmiękną, a następnie dorzucić fasolę, kukurydzę, pomidory i przyprawy. Dusić jeszcze ok. 10 minut. Podawać gulasz obficie posypany natką pietruszki.