Granola kawowa
Często robię różnego rodzaju granole, ale bazę mam zawsze taką samą, tylko zmieniam dodatki, smaki. Na przykład kawa. Jeśli chodzi o kawę, to wprost uwielbiam. Szkoda, że nadciśnienie, wypłukiwanie magnezu i tak dalej, bo mogłabym się raczyć non stop. Ale z drugiej strony cieszę się, że w ogóle ją mogę, bo słyszałam o alergii na kawę i strach blady na mnie padł. Ale niezwykle szczęśliwie nie mam alergii na ten boski napar, więc zrobiłam granolę kawową, zawsze to dodatkowy punkt dnia. Pyszna, jednak kawowy aromat i smak jest wyczuwalny tylko jako dalekie echo i to dopiero po zalaniu mlekiem lub "mlekiem". Może dodałam za mało tej kawy, a może tak ma być, bo przecież podczas dłuższej obróbki termicznej kawowy aromat bierze i sobie najzwyczajniej w świecie ulata. W każdym razie i tak kawoszom polecam. Z owoców do tej granoli najbardziej pasujący wydał mi się daktyl, ale może inne owoce też fajnie pasują. Podsumowując: trudno się domyślić, że granola jest kawowa, ale ma ciekawy, nieco dymny smak.
Należy mieć:
400 g płatków owsianych
100 g pestek słonecznika
100 ml syropu klonowego
50 ml wody
po 2 pełne łyżki nasion lnu i niełuskanego sezamu
kilka suszonych daktyli
po łyżce kawy mielonej i rozpuszczalnej
łyżeczkę cukru z pieczoną wanilią
Wymieszać lekko podgrzany syrop z wodą, kawami i cukrem waniliowym, a następnie z suchymi składnikami. Mieszankę wyłożyć na blachę, wstawić na nagrzanego do 170 stopni piekarnika (termoobieg) i piec, od czasu do czasu mieszając, aż granola się lekko zrumieni - ok. 15 minut. Po ostudzeniu dodać pokrojone daktyle i przesypać do szklanego słoja.