Dawna zupa cytrynowa
Dziś gości u mnie kuchnia polska, a to z prostej przyczyny - Irena i Andrzej ponownie zorganizowali Akcję Gotujemy po polsku, a to z okazji jutrzejszego święta. Akcję uważam za bardzo fajną i bardzo trafioną. Miły sposób na świętowanie. W przyszłym roku muszę się do niej bardziej przygotować, wymyślić coś ekskluzywnego. Dziś zrobilam sałatkę ziemniaczaną na czwórkę i zupę cytrynową na czwórkę z plusem (skala od jedynki do szóstki, noty wystawione przez męża i dzieci). :-)))
Nasze dzisiejsze menu jest takie zwyczajne, proste. Smak sałatki pamiętam z dzieciństwa, lubił ją mój dziadek, ale pikantniejszą, z majonezem i większą ilością różnej zieleniny, składników w ogóle. Zupę cytrynową jadłam w różnych domach. Moje dzieciństwo to jednak, oczywiście, czasy komunizmu. Może przy okazji tej akcji warto sobie przypomnieć, jak jadano w Polsce w dawnych czasach. Akurat ostatnio zaczytuję się książkami o historii Warszawy. Łatwo mi więc zerkając do książki o Warszawie nieodbudowanej przywołać obraz warszawskiej kuchni sprzed wieków. Przed 1830 roku w moim mieście jadano pięć posiłków dziennie. Na śniadanie Warszawiacy pili kawę ze śmietanką, a niektórzy woleli na początek dnia uraczyć się winną polewką korzenną czy grzanym piwem z krajanymi kawałkami sera. O jedenastej był podkurek, czyli kieliszeczek wódki lub ratafii, a na przekąskę chleb z masłem lub piernik. O godzinie pierwszej zasiadano do obiadu złożonego z czterech bądź pięciu dań. Jadano go w domu, zapraszając gości lub w restauracji. Restauracyjne obiady składały się z takich dań, jak rosół i kapłony, zupa pomidorowa, pierogi, flaki, befsztyki, ryby, kurczęta, raki, szparagi. W domach prywatnych żywiono się i lepiej i oryginalniej. :-). Na przykład "pito tizanny z kwiatu lipowego, z kwiatu pomarańczowego, orszady, oranżady. Jadano konfitury z róż, fiołków, rezedy, bzu i jaśminu. Podawano galarety, zastudzone w skorupkach jaj, które rozbijano, by zjeść słodkie wnętrze. Na półmiskach wjeżdżały gniazda, pełne białych jaj. Słoma w gnieździe była z cieniutko pokrojonej cykaty, skórek cytrynowych i pomarańczowych, a jaja z białodania migdałowego. Szynka była z trzech kolorów, zabarwiona żurawiną, migdałem i czekoladą."("Bluszcz"). W 1823 roku można było przeczytać w "Kurierze Warszawskim", że pewien solenizant poczęstował swych gości wybornym ponczem przygotowanym z cytryn z własnej pomarańczarni z dodatkiem araku pędzonego w kraju, a zamiast cukru dodał miód patoka, tzw. lipiec. Taki dawny , dawny news. :-)
Dawna zupa cytrynowa
1/2 kg mięsa cielęcego z kością
marchew
kawałek selera
cytryna
koperek
sól, pieprz
łyżeczka cukru
1/2 szklanki ryżu
łyżka masła
Do garnka wlewam 3 litry wody. Wkładam mięso, obrane warzywa. Solę. Gotuję, aż cielęcina będzie kleista, a woda wyparuje w połowie. Mięso i jarzyny wyjmuję.
Do rosołu wrzucam ryż i gotuję do miękkości. Wsypuję cukier, pieprz, wlewam sok z 1 cytryny, dodaję łyżkę masła. Na koniec posypuję koperkiem.
Sałatka ziemniaczana
6-7 średnich ziemniaków ugotowanych w osolonej wodzie w łupinach
3 jajka ugotowane na twardo
3 ogórki kiszone obrane
sporo dymki
sól, sporo pieprzu
2 łyżki dobrej oliwy
łyżka soku cytryny
Ziemniaki, ogórki i jajka kroję w kostkę. Siekam dymki. Mieszam. Doprawiam, polewam oliwą i sokiem. Mieszam i zostawiam na godzinę, aż się przegryzie.
* źródło - "W kuchni babci i wnuczki" Barbara Adamczewska i Beata Mellerowa, wyd. Nowy Świat; "Warszawa nieodbudowana" Jerzy S. Majewski wyd. Veda
Akcji Ireny i Andrzeja Gotujemy po polsku patronuje serwis zPierwszegoTłoczenia.pl