Ciasto z dziwnym, czerwonym składnikiem
Przy okazji buraczkowej zupy wspomniałam, że zostało mi całe mnóstwo tego cudnie barwiącego wszystko wokół warzywa. Prosiłam o pomoc w wymyśleniu zastosowania dla niego - i za wszystkie propozycje serdecznie dziękuję. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym w pierwszym odruchu nie sięgnęła po... Ciasto. Jasna sprawa.
Jeszcze parę lat temu na myśl o cieście z buraczkami tylko bym się skrzywiła, i pięć minut później nie pamiętała o tym co najmniej idiotycznym pomyśle. Teraz jednak już wiem, że ta idea idiotyczna nie jest w żadnym razie, co więcej - uśmiechnęłam się na myśl o nowym wyzwaniu. W mojej kuchni nie raz gościło już ciasto marchewkowe, ostatnio dynia również sprawdziła się na słodko. Kilka niewarzywnych dziwactw też już przetestowałam z dużym sukcesem.
O dodaniu buraczków do ciasta słyszałam już wcześniej, ale dopiero Shinju mi o tym przypomniała, kiedy znalazłam się w potrzebie. Przeszukałam jej bloga w poszukiwaniu rzeczonego, ale nie udało mi się znaleźć, w związku z czym zaczęłam wertować moje książki. Przepis znalazłam w uroczej Saved by cake autorstwa Marian Keyes. Kupiłam ją już jakiś czas temu, bo zachęciła mnie kolorową, lukierkową okładką i pozytywnymi recenzjami. Uwielbiam ją przeglądać, gdyż pełna jest apetycznych, barwnych zdjęć i ciekawych historii, zaznaczyłam też kilkanaście przepisów, które chciałabym wypróbować jak najszybciej, jednak jakoś nie było okazji. Marian pisze, że na początku ciężko jej było przejść od sałatkowego buraczka do postrzegania go jako składnika słodkiego ciasta, jednak nie żałuje, że się skusiła. Ja nie żałuję również, bo ciasto wyszło bardzo czekoladowe i pyszne. W pierwszej chwili byłam nieco rozczarowana - kiedy spróbowałam go zaraz po upieczeniu, jeszcze lekko ciepłe, było strasznie suche, a tego w ciastach nie lubię. Byłam zaskoczona, gdyż warzywa nadawały ciastom, które piekłam do tej pory, czasem nawet zbyt dużej wilgotności. Zniechęcona (pierwszy przepis z buraczkami, pierwszy z nowej książki), odstawiłam ciasto do następnego dnia. Ostrzegłam nawet C., że szału nie ma. Jednak kiedy spróbowałam ponownie... Przez noc ciacho nabrało wilgoci, jednak nie straciło sprężystości i miękkości. Gdzieś w tle czuć delikatny, niezidentyfikowany smak (C. nie miał pojęcia, że dodałam buraczki), jednak przede wszystkim ciacho jest obłędnie czekoladowe i pyszne! Zamiast lukru polałam ciasto czekoladą (a jak!), ale żeby zachować słodziutki styl Marian, posypałam je truskawkowymi perełkami. Naprawdę warto było dać mu drugą szansę.
Czekoladowe ciasto z burakami
Składniki: (na tortownicę o średnicy 20 cm)
- 280 g buraków
- 1 łyżka octu z białego wina
- 100 g ciemnej czekolady (70%)
- 125 g miękkiego masła
- 120 g jasnego brązowego cukru
- 120 g ciemnego brązowego cukru
- 3 jajka
- 225 g mąki pszennej
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 30 g kakao
- 1/4 łyżeczki soli
polewa:
- 100 g ciemnej czekolady (70%)
- 50 ml mleka (3,5%)
dodatkowo:
- truskawkowe kuleczki
Buraki obrać i gotować w wodzie z octem przez 1-1,5 godziny. Wyjąć z garnka, ostudzić. Zetrzeć na tarce o drobnych oczkach.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, ostudzić.
Masło utrzeć z cukrem na puszystą masę. Po jednym wbijać jajka, dokładnie miksując po każdym dodaniu. W drugiej misce przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia i kakao, wymieszać z solą. Partiami dodawać do masy maślano-jajecznej, miksując na najniższych obrotach miksera. Do masy dodać buraki, dokładnie zmiksować. Następnie wlać czekoladę, połączyć.
Dno formy wyłożyć papierem do pieczenia, boki wysmarować masłem. Ciasto przelać do formy, wyrównać powierzchnię.
Piec 60-70 minut w 180 st. C, aż wbity w ciasto patyczek będzie suchy. Ostudzić.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej z mlekiem, polać ostudzone ciasto. Wierzch ozdobić kuleczkami.
Smacznego!
A jakich dziwnych składników Wam zdarzyło się używać do ciast? I nie mówię o marchewce, bo to piekli już chyba wszyscy.