Balsamiczne truskawki.
Truskawki mogłabym jeść, jeść i jeść… Sezon na nie powinien trwać cały rok, a nawet dłużej…
Truskawki z odrobiną octu balsamicznego kusiły mnie już od połowy grudnia, kiedy to raczyła się nimi w telewizji Nigella L. podczas jednej z powtórek jej programu i zapewniała o ich wyjątkowym smaku. Cierpliwie czekałam aż stragany się zaczerwienią, a okolica zapachnie truskawkowo i się doczekałam. Truskawki to jedne z tych owoców, które zawsze zapewniają mi porcję kulinarnych uniesień. Niosąc je z bazarku do domu od lat ćwiczę silną wolę i zazwyczaj przegrywam z kretesem. Zawsze podjadam prosto z koszyczka. Nie martwi mnie nawet fakt skrzypiącego piasku pod zębami…
Zapach truskawek nieodmiennie kojarzy mi się też z dzieciństwem. Ogródek mojej babci był pełen smakołyków, a truskawkowy sezon trwał tam całe lato. Pamiętam, jak krzaczki truskawek parzyły moje łydki, jak kłuły dziecięce dłonie… Nigdy nie powstrzymywało mnie to przed skrupulatnym sprawdzeniem każdego krzaczka jeszcze przed śniadaniem. Radość z odnalezionej truskawki była tak wielka, że do dziś pamiętam emocje, jakie towarzyszyły wtedy kilkuletniej dziewczynce, którą czasem znów chciałabym się stać. Dziś ogród babci nie przypomina już tego magicznego miejsca, a po tamtych truskawkach zostały tylko wspomnienia. Ja dorosłam, mam dzieci i choć nie mają takiego ogródka, truskawki kochają tak samo jak ja…
- 500g truskawek
- 3 łyżki octu balsamicznego
- cukier waniliowy (według uznania, do smaku) u mnie około 2 łyżki
Umyte i oczyszczone truskawki pokroiłam w ćwiartki. Skropiłam octem balsamicznym i oprószyłam moim ukochanym cukrem waniliowym. Wymieszałam delikatnie i odstawiłam na 15-20 minut by puściły sok i nabrały smaku. Zastanawiałam się jak też ocet wpłynie na ich smak… Już na sam wygląd robiłam się głodna… Truskawkowy aromat unosił się nad miseczką, a ja przytupując nogami czekałam i czekałam… Truskawki były pięknie błyszczące, pachnące, otoczone lekkim sosem, a smaku wydawały się 2 razy bardziej truskawkowe niż przed obróbką. Ja zjadłam je same, przyozdobione tylko listkiem mięty (podane w ten sposób będą świetnym letnim deserem), natomiast dzieciom podałam z ugotowanym makaronem na kolację. Nawet starsza córka, która nieufnie podchodzi do takich niecodziennych połączeń, zjadła swoją porcję ze smakiem.
Smacznego ?