Babcia Halinka była miernej postury, ale wielkiej siły. W czasie wojny, jako młode dziewczę, brała dwa wory kartofli na rower, od chłopa. A potem z tymi worami, na tym rowerku, uchylając się  świszczącym kulom wracała do Warszawy. I robiła zupę dziadowską dla całej rodziny.